Wszystko przez nową podstawę programową, która w nadchodzącym roku szkolnym wchodzi do liceów ogólnokształcących. Zgodnie z jej założeniami od II klasy uczniowie sami będą wybierali te przedmioty, których będą się uczyć – a to oznacza, że naukę niektórych przedmiotów zakończą na pierwszej klasie LO.
Historia, której liczba godzin tygodniowo w obecnym systemie wynosi 5 (oznacza to, że uczniowie np. w I i II klasie mają dwie godziny tego przedmiotu tygodniowo, a w III – jedną), w projekcie dotyczącym nowych planów nauczania została zredukowana tylko do jednej godziny nauczania w I klasie. Potem uczeń będzie mógł realizować ten przedmiot, jeżeli wybierze klasę o humanistycznym profilu nauczania. Jeżeli tego nie zrobi, będzie uczęszczał na zajęcia zatytułowane „historia i społeczeństwo”, których tematyka została skonstruowana tak, że będzie mógł je prowadzić np. nauczyciel WOS.
Bardzo podobnie sytuacja wygląda z nauczycielami przedmiotów ścisłych. Teraz fizyka, chemia, geografia czy biologia wykładane są przez jedną godzinę w tygodniu przez trzy lata nauki. Po reformie będzie to zaledwie jedna obowiązkowa godzina w I klasie. Aby uczeń kontynuował naukę tych przedmiotów, będzie musiał wybrać odpowiedni profil. Jeżeli tego nie zrobi, czeka go dodatkowy pakiet nazwany „przyroda”, ale do nauczania tych treści wystarczy też jeden z nauczycieli.
Reklama
– W najgorszej jednak sytuacji są nauczyciele historii. Z jednej strony obowiązkowa liczba godzin nauczania tego przedmiotu spadła o 60 proc., z drugiej jest to przedmiot coraz rzadziej wybierany na maturze. Gdyby nie to, że obaj uczący w mojej szkole historycy uczą także innych przedmiotów, zapewne jednego musiałbym zwolnić – opowiada dyrektor liceum jednej z podwarszawskich miejscowości.
Jego słowa potwierdzają statystyki. Odsetek maturzystów, którzy zdają historię, na przestrzeni sześciu ostatnich lat spadł ponadtrzykrotnie, z 22,1 proc. w 2005 roku do 6,6 proc. w roku minionym.
Jak będzie z przedmiotami ścisłymi? – Uczniowie, którzy wybiorą klasę np. z rozszerzonym zakresem nauczania fizyki czy chemii, i tak będą mieli o jedną godzinę mniej tego przedmiotu, niż w tej chwili mają uczniowie LO z rozszerzonym programem. Ci, którzy nie wybiorą kierunku ścisłego, w ogóle nie będą mieli tych zajęć w II i III klasie, a jedynie ogólny blok zwany przyrodą. Wniosek jest oczywisty: zmniejszy się zapotrzebowanie na nauczycieli przedmiotów ścisłych, czyli dyrektorzy będą cięli etaty – mówi nauczycielka fizyki warszawskiego liceum.
Co na to resort edukacji? W jednym z komentarzy do reformy programowej wyjaśnia, że chce, aby przedmiot przyroda był prowadzony przez kilku współpracujących ze sobą nauczycieli przedmiotów przyrodniczych. Jakby to miało wyglądać w praktyce? – Aby mieć pełny etat, będą musieli pracować nie w jednej, jak teraz, ale w kilku szkołach – odpowiada jeden z naszych rozmówców.