Wybory w Wukan są jak autobusy. Najpierw nie ma żadnego, a potem przyjeżdżają trzy naraz. W ubiegłym tygodniu ta zbuntowana rybacka wioska na południu Chin wybierała w odświętnej atmosferze członków komisji wyborczej.
W tym tygodniu wskażą rzecznika praw obywatelskich. I wreszcie w przyszłym miesiącu – jeżeli nie będą mieli dość ciągłego chodzenia do urn – wybiorą nowych przywódców wioski. Przy takim poziomie aktywności obywatelskiej dziwi, że mają jeszcze czas łowić ryby.
Ten festiwal demokracji jest efektem łańcucha niezwykłych zdarzeń, które rozpoczęły się we wrześniu, gdy mieszkańcy splądrowali biura lokalnych liderów i zaatakowali posterunek policji. Rozwścieczyła ich seria podszytych korupcją transakcji, w ramach których stracili większość terenów komunalnych. Policja odpowiedziała biciem i zatrzymaniem przywódców. W grudniu demonstranci przeprowadzili kontratak i przejęli kontrolę nad wioską. Wukan odgrodził się od reszty Chin. Zorganizował centrum medialne, a nawet bezczelnie powołał własne ministerstwo spraw zagranicznych. Uzbrojeni policjanci otoczyli kordonem wioskę, próbując ją wziąć głodem. Wielu spodziewało się powtórki z placu Tiananmen. Zamiast tego wysocy urzędnicy partyjni w prowincji zgodzili się na nowe wybory i zadeklarowali, że zbadają sprawę sprzedaży ziemi.
Kluczem tego sporu jest ziemia. Chiński rozwój gospodarczy jest w dużej mierze wynikiem budowania prywatnego majątku na wspólnej własności. Role zwycięzców i przegranych zależą od tego, kto ma ziemię. Ulubioną sztuczką urzędników jest kupowanie ziemi rolnej i zmiana jej przeznaczenia na cele komercyjne. W ten sposób powstają fortuny, które są przekazywane dalej. W tym czasie inni dalej wysyłają swoje dzieci do fabryk.
Reklama
Kiedy w Wukan mleko się rozlało, władze musiały wyrazić mieszkańcom przynajmniej gołosłowne poparcie. W państwowym „Dzienniku Ludowym” stwierdzono, że nadużycia przy przejmowaniu ziemi były niszczeniem praw człowieka. Teraz mieszkańcy Wukan mają swoje święto demokracji. Obnoszą po wiosce drewniane kabiny do głosowania i lśniącą nową urnę. Przed głosowaniem, które miało bardzo wysoką frekwencję, zebrali się pod drzewem, by przedyskutować mechanizmy przeprowadzenia wyborów.
Jednak Wukan nie znajdzie naśladowców w całym kraju. Przywódcy wioski byli na tyle mądrzy, by przedstawić swoje działania jako protest przeciwko lokalnej korupcji, a nie przeciwko systemowi w Pekinie. Na poziomie narodowym partia wybierze następne pokolenie liderów, nie zawracając sobie głowy urnami.