Nic lepiej nie ilustruje występujących obecnie w Europie sprzecznych prądów politycznych i krótkowzroczności ekonomicznej niż dyskusja o restrukturyzacji zadłużenia Grecji - pisze Joseph E.Stiglitz, laureat ekonomicznej nagrody Nobla.

Niemcy nalegają na głęboką restrukturyzację jej zobowiązań wobec posiadaczy obligacji, podczas gdy EBC utrzymuje, że każda redukcja długu musi być dobrowolna.

>>> Czytaj też: Unie walutowe z krótkim terminem ważności. Albo federalizm, albo rozpad

W dawnych czasach – myślę o kryzysie zadłużeniowym Ameryki Łacińskiej z lat 80. XX wieku – można było zebrać wierzycieli, głównie wielkie banki, w jednym małym pokoju i wykuć porozumienie. Pomocna była w tym szczypta perswazji, czy nawet poklepywania po ramieniu ze strony rządów i organów regulacyjnych, którym zależało, by wszystko poszło gładko. Wraz jednak z wynalezieniem restrukturyzacji długu liczebność wierzycieli znacznie się zwiększyła. Poza tym są wśród nich fundusze arbitrażowe oraz inni inwestorzy, nad którymi rządy i organy regulacyjne mają niewielką władzę.

>>> Polecamy: Wściekli Grecy nie odpuszczają. Grożą aresztowaniem trojki

Reklama

Co więcej, innowacje na rynkach finansowych umożliwiły właścicielom obligacji ubezpieczanie się, wskutek czego zasiadają oni wprawdzie do stołu, ale nie okazują serca do gry. Mają w tym istotny interes: chcą dostać swoje ubezpieczenie, to zaś oznacza, że restrukturyzacja musi być „wydarzeniem kredytowym” – co jest równoznaczne z niewypłacalnością. Naciski EBC na dobrowolność restrukturyzacji, czyli na uniknięcie „wydarzenia kredytowego”, sprawiają, że stanowiska oby stron się wykluczają. Jak na ironię, to właśnie organy regulacyjne dopuściły do stworzenia tego dysfunkcyjnego systemu.

Stanowisko EBC jest doprawdy szczególne. Można się było przecież spodziewać, że elementem zarządzania przez banki ryzykiem niewypłacalności, zawartym w obligacjach jakie znajdują się w ich portfelach, było kupno ubezpieczenia. I że skoro wykupiły one takie ubezpieczenie, to troszczący się o stabilność systemową organ regulacyjny zechce upewnić się, czy w razie straty ubezpieczyciel je wypłaci. Tymczasem EBC chce, żeby banki na posiadanych przez nie obligacjach poniosły 50 proc. strat bez uzyskania wypłaty ubezpieczeniowych „zasiłków”.

Są trzy wyjaśnienia stanowiska EBC, z których żadne nie świadczy dobrze o tej instytucji, a także o jej nadzorczych działaniach regulacyjnych.

Czytaj cały artykuł na: