Kolejne aresztowania w związku z informatyzacją administracji i krytyka procesu tworzenia e-administracji psują wizerunek największym firmom IT. Branża apeluje więc, by nie wrzucać wszystkich do jednego worka i aby nie blokować inwestycji w informatyzowanie pracy urzędów.

– Inwestycje sektora publicznego to 8 – 10 procent polskiego rynku ICT. Czyli wcale nie jakieś zawrotne kwoty. Co nie znaczy, że są mało istotne dla branży. Przeciwnie, są bardzo istotne, bo dotychczas uczestniczenie w wykonywaniu dużych, ważnych projektów rządowych było kwestią prestiżową. Ostatnio jest odwrotnie: udział w projektach rządowych to inwestycje podwyższonego ryzyka – tak Wiesław Iszkowski, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, ocenia sytuację branży IT, w jakiej znalazła się w związku z aferą korupcyjną w Centrum Projektów Informatycznych i Komendzie Głównej Policji oraz wstrzymaniem certyfikacji projektów e-administracji przez Komisję Europejską.

Zła passa nie opuszcza przedsiębiorstw z branży IT. W październiku 2011 r. w związku z zarzutami korupcji przy projektach informatycznych zatrzymano sześć osób, w tym wiceprezesa spółki Netline. W styczniu 2012 dwóch byłych dyrektorów sprzedaży z IBM i HP. W ubiegłym tygodniu – kolejnego członka zarządu Netline. Branży obrywa się jednak nie tylko za aferę korupcyjną, ale i za słabą jakość projektów e-administarcji. Krytykuje ją NIK ora raport ONZ oceniający rozwój e-Government na świecie.
Reklama
Zła atmosfera wokół e-administracji zaczęła się odbijać na opinii całej branży. Ta przystąpiła do kontrataku i walczy o poprawę wizerunku. „Pomimo wszystkich pojawiających się trudności w realizacji projektów w e-administracji, apelujemy do rządu, aby nie zawieszać realizacji wspomnianych projektów. Zrealizowanie, a następnie uruchomienie systemów informatycznych, finansowanych czy to ze środków unijnych czy krajowych, jest sprawą kluczową dla poprawy funkcjonowania państwa polskiego, wręcz racją stanu” – piszą eksperci Business Centre Club.
Także firmy starają się pokazać od dobrej strony. Na zorganizowanej w ubiegłym tygodniu konferencji „Europejskie forum polityki zdrowotnej i e-zdrowia” wiceprezes zarządu firmy Kamsoft (jeden z wygranych kontrowersyjnego przetargu na platformę P1) Grzegorz Mródź opowiadał, że dzięki bazie danych zgromadzonych na elektronicznym koncie pacjenta można będzie budować profil zdrowotny dużo dokładniejszy niż ogólny wywiad lekarski. W przyszłym tygodniu ma się odbyć konferencja „Oprogramowanie standardowe i systemy zamawiania” pod patronatem PIIT, na której przedstawiciele m.in. IIBM i HP chcą przekonywać, że „zmonopolizowanie całego rynku informatyzacji administracji przez sprzedawców oprogramowania” nie jest prawdą.

Rozmowa z Jackiem Murawskim: Państwo musi zrozumieć, że bity są ważniejsze od betonu

Minister cyfryzacji Michał Boni, ogłaszając raport „Państwo 2.0”, zapowiedział konieczność nowego otwarcia w informatyzowaniu administracji. I zapewniał, że także w relacjach z biznesem konieczny jest nowy start. Rzeczywiście takie nowe otwarcie jest potrzebne?
Jacek Murawski: Prawdą jest, że zebrało się sporo negatywnych opinii i emocji na temat tego, jak dotychczas wyglądało budowanie elektronicznej administracji. Raport ministra Boniego także jest krytyczny. Część odpowiedzialności za taki stan rzeczy leży po stronie administracji, ale są i zawinienia po stronie biznesu, tyle że to pojedyncze przypadki. Ale zła opinia uderza w wizerunek wszystkich firm z sektora IT. To, że minister Boni mówi o potrzebie poprawiania kontaktów między administracją a przedsiębiorcami, to dobra wiadomość dla branży. Przecież bez współdziałania obu stron nie uda się stworzyć e-administracji.
Z drugiej strony minister bardzo ostro mówił, że „światowe firmy traktują Polskę jak neokolonialną przestrzeń do dokonywania niekoniecznie przejrzystych eksperymentów”.
Ależ zupełnie tak nie jest. Bardzo poważnie traktujemy zarówno inwestycje w polski sektor prywatny, jak i publiczny. Przecież jest ogromna liczba inwestycji, które się udały. Wystarczy spojrzeć na współpracę z samorządami przy informatyzowaniu szkół lub na to, jak sprawnie działa Centralna Ewidencja i Informacja Gospodarcza, czyli system Ministerstwa Gospodarki do rejestracji działalności gospodarczej.
Co więc staje na przeszkodzie, by i przy tworzeniu innych systemów było równie sprawnie? Skąd tak wiele problemów, nieudanych przetargów, systemów, które choć uruchomione, nie działają sprawnie?
Problematyczny jest kształt prawa zamówień publicznych, które często blokuje sprawne rozpisywanie przetargów. Problemem jest też to, że urzędnicy często nie zdają sobie sprawy, iż trzeba zmienić myślenie o tym, co w procesie informatyzacji jest naprawdę ważne i potrzebne. Przecież nie sam system jest najważniejszy, tylko usługa, która jest za jego pośrednictwem dostępna. Trzeba też pamiętać, że nie wszystko da się osiągnąć tanim kosztem. A cena wciąż bywa podstawowym kryterium wyboru. Współczesne państwo powinno sobie postawić ważne pytanie: Co jest ważniejsze dla jego sprawnego rozwoju – bity czy beton? Tak można to ująć w pewnym uproszczeniu. Budowanie tylko infrastruktury drogowej, kolejowej czy także tej informatycznej? My uważamy, że to właśnie te bity są decydujące, i rozwinięte gospodarki, które na nie postawiły, są najlepszym dowodem na to, że takie myślenie się sprawdza.
ikona lupy />
Jacek Murawski, dyrektor generalny polskiego oddziału firmy Microsoft Materiały prasowe / DGP