Wszyscy oglądaliśmy z uciechą, jak policjanci próbują złapać dzielną świnkę w Białostockiem. Jednak mało kto zauważył jeszcze bardziej ucieszne zdarzenie, jakie miało miejsce z tej okazji. Otóż przedstawiciel (rzecznik?) lokalnych władz policji tłumaczył policjantów dosłownie: „Nie przechodzimy specjalistycznych szkoleń do takiego zadania”. Szkolenia to jedno z wielkich przedsięwzięć, jakie są ostatnio podejmowane. Tyle że na przykładzie szkoleń widać doskonale, jak niesłychanie trudnym zadaniem jest wiedzieć, jak i kogo warto oświecać. Wiadomo już, że szkolenia dla bezrobotnych były niewypałem (w dotychczasowej postaci), a nawet znam bezrobotnych, którzy nieźle sobie na tych szkoleniach poużywali. Poczęstunek, kawka, herbatka, tylko wina brakowało, które żeby nas skusić, proponują liczne hotele, jakby butelka za 15 zł mogła zmienić moje zdanie.

Obowiązek szkolenia występuje także w przypadku wszystkich pracujących (nawet pani na pół etatu, która pomaga w domu, powinna przejść kurs bhp, w tym obsługi odkurzacza itp.). Szkolić próbuje się także mnie, a mianowicie w zakresie pisania aplikacji o granty europejskie lub krajowe. Jest to wielka sztuka, trzeba napisać kilkadziesiąt stron i merytorycznie to moje zadanie, tyle że nie bardzo rozumiem, dlaczego profesor ze wszystkimi tytułami musi znać się na całkiem zawiłej księgowości niezbędnej do złożenia takiej aplikacji. Czy podział pracy jako zasada już został zapomniany, a to przecież wymyślił tak uwielbiany przez ekonomistów Adam Smith?

Natomiast nie bardzo słychać o szkoleniu rolników, którzy od tego roku mają rachować dochody i wydatki. A to nie jest wcale takie proste, gdyż trzeba nie tylko wypełnić odpowiednie rubryki, lecz także znać ceny, na przykład owej świni, które są w ciągu roku zmienne, i umieć policzyć, ile jej wyhodowanie kosztowało. Idea jest całkowicie słuszna i roztropna, bo przecież rolnik to mały przedsiębiorca i powinien liczyć oraz płacić odpowiednie podatki, ale tu jest właśnie okazja dla szkoleń, chociażby internetowych, których na razie brakuje.

Absurdalność szkolenia widać również na przykładzie nieustających sporów o wychowanie seksualne dzieci. Z jednej strony rodzaj ludzki jakoś dał sobie radę bez specjalnych lekcji na ten temat, ale z drugiej miałyby one sens, gdyby był to program o charakterze biologicznym (tu wiele warto wiedzieć), a nie umoralniającym. Tym się, niestety bez większych skutków, zajmują księża na kazaniach i katechezach.

Reklama

Absurdalne szkolenia wynikają z dwu różnych przyczyn: albo uważa się ludzi za idiotów, jak w przypadku odkurzacza albo daje się im zadania zbędne, zawiłe i zupełnie niepotrzebnie komplikowane przez setki tysięcy urzędników. Do tego należy jeszcze dodać tajemniczą dla mnie niechęć do instruowania i do dołączania wyczerpujących instrukcji do kupowanych przez nas nieco bardziej skomplikowanych przedmiotów. Język tych minimalistycznych instrukcji i fatalne rysunki świadczą o lekceważeniu konsumenta. Żeby rozgryźć nowego smartfona, którego otrzymałem za 1 zł, musiałem znaleźć w internecie instrukcję liczacą 170 stron. Ta dołączona do telefonu miała stron kilkanaście. Dlaczego? Przecież druk instrukcji to minimalne koszty.

Innymi słowy chodzi o podstawową decyzję, czy ludziom trzeba wszystko wyjaśniać, bo są w zasadzie głupi; czy może tak komplikować zadania, żeby nie mogli sobie poradzić; czy też organizować szkolenia, żeby tysiące szkolących miało z czego żyć. Szkolenie z zakresu łapania świni jest znakomitym przykładem powyższego dylematu.

Żyjemy w postoświeceniowym świecie, w którym dominuje przekonanie, że wszystkiego można się nauczyć. Ale to też świat, który przeszedł straszne rzeczy w XX wieku, z czego wyciąga się wniosek, że ludzie nieszkoleni są głupi i podli. Otóż zapewniam – szkolenia mogą być przydatne wtedy, kiedy są naprawdę potrzebne, ale szkoleniami ani ludzkiej natury, ani ludzkiej inteligencji nie zmienimy. Należy dawać więcej okazji do myślenia, a minimalizować przymus wypełniania rubryk, który doprowadza mnie do szału.