Decyzja brytyjskiego rządu, który zdecydował się na wyemitowanie obligacji zgodnych z zasadami szariatu (sukuk), rodzi interesujące pytanie: co stałoby się, gdyby Wielka Brytania i inne niemuzułmańskie kraje w całości przeszły na zasady islamskich finansów?

Myślę, że świat mógłby być lepszym miejscem.

Brytyjski plan wyemitowania sukuk o wartości 323 milionów dolarów jest krokiem w dużej mierze politycznym, opisanym na ustanowienie z Londynu głównego centrum islamskich finansów. W artykule dla dziennika Financial Times brytyjski kanclerz skarbu George Osborne stwierdził, że Wielka Brytania chce być pierwszym rządem nieislamskiego państwa, który wyemituje obligacje zgodne z zasadami islamu.

>>> Czytaj też: Obligacje zgodne z zasadami szariatu zostaną wyemitowane przez LSE

Reklama

Nie będzie to jednak pierwszy taki przypadek w zachodnim świecie: w 2004 roku niemiecki land Saksonia-Anhalt wyemitował sukuk o wartości 123 mln dolarów, przyciągając inwestorów z Arabii Saudyjskiej, Malezji i Bahrajnu, ale też ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Japonii i Hongkongu.

Pierwsza w historii emisja „islamskich obligacji” miała prawdopodobnie miejsce w 1775 roku, kiedy Imperium Osmańskie pożyczyło pieniądze na poczet przyszłych wpływów z cła nałożonego na tytoń. Saksońska emisja z 2004 roku była instrumentem znanym pod nazwą Ijara, w którym inwestorzy kupują udziały w spółce celowej i czerpią zyski z dzierżawy aktywów (często nieruchomości). Zamiast pobierania odsetek, które są zakazane w prawie islamskim, posiadacze sukuk otrzymują część zysków z wynajmu. Po wygaśnięciu umowy aktywa są odkupywane przez emitenta.

Innymi słowy, sukuk są zawsze powiązane z aktywami przynoszącymi pewien strumień dochodów – co jest cechą wyjątkowo sprzyjającą stabilności finansowej. Gdyby kraje takie jak Grecja, Hiszpania czy Włochy trzymały się zasad finansów islamskich, nigdy nie byłyby w stanie doprowadzić do gigantycznego wzrostu niezabezpieczonego zadłużenia. Mogłyby co najwyżej pożyczać na poczet strumienia dochodów, takich jak podatki czy wpływy z ceł, które spodziewają się zgromadzić w przyszłości.

Tego typu ograniczenia nie musiałyby mieć negatywnego wpływu na wzrost. Istnieją sukuk, takie jak musharakah czy mudarabah, które pozwalają wspólnikom dzielić się zyskami i wspólnie ponosić straty, tak jakby byli inwestorami kapitałowymi. Główną różnicą jest to, że rządy są w stanie utrzymywać strategiczne aktywa niezależnie od sytuacji. W tym sensie umowy te podobne są do zachodnich porozumień o podziale produkcji.

W świecie islamskich finansów pieniądz nie jest dobrem podlegającym wymianie handlowej i nie ma wartości w czasie. To tylko środek wymiany. Wraz z upływem czasu zmienia się tylko poziom ryzyka: im dłużej inwestor musi czekać na spłacenie, tym większe jest ryzyko wystąpienia niekorzystnego wydarzenia. Dobra, które nie istnieją w czasie dokonania transakcji, nie mogą być sprzedane. Te zasady zniechęcają do spekulacji i tworzenia instrumentów pochodnych bez leżących u ich podstaw możliwych do dostarczenia aktywów. Pieniądz jest zawsze powiązany z realną gospodarką. Gdyby ta zależność była zawsze przestrzegana, ceny energii, dajmy na to, byłyby znacznie mniej niestabilne.

Islamskie obligacje hipoteczne, dla przykładu, opierałyby się na zgodnych z prawem szariatu hipotekach, w których pożyczkobiorca angażuje duży wkład własny i płaci raty pożyczkodawcy, który do chwili spłacenia kredytu pozostaje właścicielem nieruchomości. Obligacje hipoteczne subprime, które razem z powiązanymi z nimi instrumentami pochodnymi wyrządziły tyle szkód w czasie kryzysu gospodarczego, nie byłyby możliwe.

Islamskie finanse stanowią zaledwie 1 proc. wszystkich globalnych aktywów, ale jak zauważył Osborne, ich wzrost jest o 50 proc. szybszy niż rozwój tradycyjnej bankowości. Zgodnie z szacunkami firmy Ernst & Young, wartość zgodnych z zasadami szariatu aktywów wynosi globalnie 1,8 bln dolarów, podczas gdy jeszcze w 2011 roku było to 1,3 bln dolarów. Z racji bezpieczeństwa jakie oferują, instrumenty te są atrakcyjne dla inwestorów niewyznających islamu. Jak podaje w raporcie firma Infosys, w Malezji aż 80 proc. wszystkich aktywów zgodnych z prawem szariatu znajduje się w rękach niemuzułmanów.

Bez względu na kwestie religijne, islamscy bankierzy mogą zaoferować coś, czego świat oczekuje po ostatnim kryzysie: finanse, które ludzie potrafią zrozumieć.

>>> Czytaj też: Dług prywatny gorszy od publicznego. Złe kredyty mogą pogrążyć Europę

ikona lupy />
Wykres i stosy monet / ShutterStock