W Stanach Zjednoczonych nie milkną echa decyzji prezesa sieci Burger King Daniela Schwarza. Kilka tygodni temu zapowiedział on przejęcie kanadyjskiej sieci barów szybkiej obsługi Tim Hortons, a następnie przeniesienie siedziby swojej firmy do Kraju Klonowego Liścia. Kontrowersje wśród Amerykanów wzbudza jednak nie tyle warta 18 miliardów dolarów fuzja, co główny cel przyświecający biznesowemu manewrowi Schwarza – „ogranie” amerykańskiego fiskusa.

>>> Czytaj też: Da pracę 6,5 tys. osób. Wiadomo, gdzie powstanie gigafabryka Tesli i Panasonica

Podatkowa ucieczka

Przenosząc się do Kanady amerykańska sieć fast-food dołączy bowiem do 43 dużych amerykańskich korporacji, które począwszy od roku 1982 dokonały optymalizacji podatkowej przez zarejestrowanie swojej siedziby w innym kraju. Tylko w ciągu ostatnich dwóch lat na taki ruch zdecydowało się 13 przedsiębiorstw, a w przyszłym roku dołączy do nich kolejne 9, z Burger Kingiem na czele.

Reklama

Choć CEO amerykańskiej sieci Daniel Schwarz podkreśla, że przeniesienie siedziby do Kanady nie przysporzy jego firmie podatkowych oszczędności, to jednak eksperci nie mają co do tego żadnych wątpliwości

- Jeśli nie widzą w tym żadnych podatkowych benefitów w przyszłości, to prawdopodobnie nie przyglądają się wystarczająco uważnie – podkreśla” prof. Edward Kleinbard, który specjalizuje się w dziedzinie prawa podatkowego w rozmowie z serwisem „Bloomberg.

Przenosząc swoją siedzibę do Kanady Burger King skorzysta chociażby na niższym o 11 proc. podatku dochodowym od firm. To jednak zaledwie kropla w morzu potencjalnych korzyści dla amerykańskiej sieci. Głośno mówi się bowiem o tym, że nowy adres może dać również firmie dostęp do prawie 500 mln dolarów zysków zgromadzonych w zagranicznych spółkach zależnych, bez potrzeby płacenia podatków w USA.

W ten sposób Burger King poszedłby śladem takich korporacji, jak Google, Apple czy Starbucks, które już od wielu lat sprytnie manewrują swoimi europejskimi spółkami zależnymi tak, aby skorzystać z najbardziej preferencyjnych przepisów podatkowych. Mówiąc prościej – aby płacić jak najwygodniej i jak najmniej.

>>> Czytaj też: New York Times: Podążajcie za pieniędzmi. Globalizacją w Putina

19,5 mld dolarów strat

Zgodnie z wyliczeniami analityków działania związane z optymalizacją podatkową mogą kosztować amerykański Departament Skarbu nawet 19,5 mld dolarów w ciągu kolejnej dekady. To kwota podatków, które zamiast do federalnego skarbca trafią za granicę

Do podatkowych ucieczek amerykański korporacji odniósł się nawet sam Barack Obama, który określił ten proceder mianem „niepatriotycznej luki podatkowej”. Prezydent Stanów Zjednoczonych zlecił już Departamentowi Skarbu działania, które miałby na celu załatanie tej luki.

W tej kwestii nie ma jednak zgody pomiędzy dwiema amerykańskimi siłami politycznymi. Podczas gdy politycy Partii Demokratycznej proponują prewencyjne blokowanie takich działań, Republikanie zwracają uwagę na potrzebę kompleksowej nowelizacji kodeksu podatkowego. To z kolei może potrwać nawet kilka lat.

>>> Czytaj też: Studia psują. Oto dlaczego ekonomiści są najbardziej egoistyczni

Uciekają również w Polsce

Śladem zagranicznych korporacji coraz częściej podążają również polskie przedsiębiorstwa. Kilka miesięcy temu przez nasz kraj przetoczyła się dyskusja na temat optymalizacji podatkowej dokonanej przez spółkę LPP S.A., największego polskiego producenta odzieży. Firma kierowana przez Marka Piechockiego podjęła decyzję o przeniesieniu swoich marek (m.in. Reserved, Cropp i House) do spółek zależnych na Cyprze i w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, co z kolei umożliwiło LPP płacenie niższych podatków w Polsce. Wynika to z preferencyjnych stawek podatkowych dla spółek zarządzających znakami towarowymi na Cyprze i w ZEA.

Decyzja LPP, która potencjalnie mogłaby oznaczać nawet kilkadziesiąt milionów straty dla polskiego budżetu, wywołała prawdziwą burzę wśród internautów. W serwisie Facebook pojawił się fanpage „Reserved: Nie kupuję u oszustów podatkowych”, który w ciągu kilku dni polubiło 10 tysięcy użytkowników. Firma była oskarżana o „wywożenie pieniędzy za granicę”, jak również o „skrajnie niepatriotyczną postawę”.

W odpowiedzi LPP wydało oświadczenie, w którym firma zadeklarowała, że tylko w 2012 roku odprowadziła do budżetu łącznie 465 mln zł, a w 2013 – pomimo zastosowania optymalizacji finansowej – ponad 500 mln zł, co czyni właściciela marek Reserved i House szóstym płatnikiem podatku dochodowego spośród polskich przedsiębiorstw.

Po stronie LPP w toczącym się sporze stanął m.in. były wiceminister finansów Mirosław Barszcz, który zwrócił uwagę na fakt, że po optymalizację podatkową sięga dziś ponad 90 proc. polskich firm – a wśród nich spółki z 100 proc. udziałem skarbu państwa.

- Biznes prowadzi grę z władzami podatkowymi na całym świecie. Firmy zawsze będą szukać sposobów na optymalizację podatkową, a fiskus zawsze będzie próbował te dziury w systemie łatać. Dopóki jednak wszystko dzieje się zgodnie z prawem, a tak - jak się wydaje - jest w przypadku LPP, to wszystko w porządku – mówił Barszcz w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”

Co nie jest zabronione, jest dozwolone?

Zgodnie Ordynacją podatkową optymalizacja podatkowa jest działaniem zgodnym z prawem, choć już od dłuższego czasu resort finansów robi wszystko, aby to zmienić. W ubiegłym roku głośno mówiło się o wprowadzeniu do ustawy klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania (tzw. klauzuli antyabuzywnej), która w praktyce zablokowałaby możliwość stosowania działań optymalizacyjnych mających na celu zmniejszenie zobowiązania podatkowego względem budżetu.

Wydaje się jednak, że wprowadzenie tej klauzuli jest obecnie mało prawdopodobne, choćby z tego powodu, że podobny przepis obowiązywał już kiedyś w polskim systemie podatkowym i został uchylony przez Trybunał Konstytucyjny