Mimo braku (do niedawna) precyzyjnych regulacji spełniała pożyteczną rolę. Kto pod jej wpływem dmuchał na zimne, nie zaniósł pieniędzy do Amber Gold i latem 2012 r. nie płakał, kiedy złota piramida runęła. Nic nie wiadomo o przeciwnym przypadku: by nadzór przez pochopne umieszczenie na liście podcinał skrzydła przejrzystemu biznesowi, a w rezultacie go zrujnował. Trzeba więc przyznać, ze KNF zgrabnie wypełniała lukę między inercją organów państwa, takich jak prokuratura (pozwalająca różnym piramidom i ich twórcom hasać do woli) oraz brakiem uprawnień po swojej stronie, a oczywistą potrzebą ochrony konsumentów, którzy na rynku finansowym często są zwodzeni i manipulowani.

I KNF nie bała się odpowiedzialności. To nie znaczy, że było dobrze tak, jak było. Jednak wprowadzając zmiany, wylano dziecko z kąpielą. Teraz na liście ostrzeżeń (a raczej w rejestrze zawiadomień) są wszystkie firmy, w przypadku których KNF wystąpiła z odpowiednim pismem do prokuratury. I są na niej wiecznie. To znaczy, że w systemie alertów są poważne błędy. Należy je poprawić. W interesie tych, którzy wolą wiedzieć, komu powierzają pieniądze.