Podwójni sędziowie, podwójne władze, podwójni posłowie

Gra polityczna, którą od lat z zimną krwią prowadzą główni aktorzy, przewiduje różne scenariusze i ma swoje konsekwencje. Z niektórymi mieliśmy do czynienia już dawno, z innymi mamy teraz. Spójrzmy na to tak: od kilku lat mamy sędziów i neosędziów, których prawo do orzekania w konkretnej sprawie może być kwestionowane. Jeśli nie są kwestionowane co do zasady ich wyroki, to tylko dlatego, że w sporze o wymiar sprawiedliwości doszło do wymuszonych „samoograniczeń” i wprowadzono tzw. test niezawisłości i bezstronności sędziego (w praktyce neosędziego). Mamy Trybunał Konstytucyjny lub trybunał Julii Przyłębskiej. Zasiadają w nim dublerzy, których trudno uznać za sędziów TK. W rezultacie o zgodności przepisów z konstytucją rozstrzygają coraz częściej sądy powszechne w ramach rozproszonej, i niestety dość dowolnej, kontroli, a orzeczenia trybunału mogą być (i bywają) ignorowane lub podważane, zaś sens jego istnienia - negowany.

O autorytecie nawet nie ma co wspominać. Mamy Sąd Najwyższy z sędziami i neosędziami oraz izby SN, które zdaniem instytucji unijnych oraz wielu polskich prawników i polityków nie są sądem. Mamy wciąż KRS/neoKRS, w której zasiadają m.in. sędziowie wybierani przez Sejm. Aktualnie mamy też prokuraturę, w kierownictwie której dominują nominaci byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego i którą mimo to będzie chciał sprawnie zarządzać nowy minister sprawiedliwości i prokurator generalny. A warto przypomnieć, że przed laty dyskutowano oraz próbowano realizować ideę niezależnej prokuratury, która miałaby się koncentrować na jednym – jak najlepszym pełnieniu roli, do której jest powołana i przeznaczona.

Reklama
ikona lupy />
Krzysztof Jedlak redaktor naczelny Dziennika Gazety Prawnej / Materiały prasowe

Mieliśmy (mamy?) teraz podwójne władze mediów państwowych (niesłusznie nazywanych publicznymi, jakby pełniły jakąś funkcję publiczną). W ostrych sporach korporacyjnych, w środowisku firm prywatnych, taka sytuacja się zdarza. Ale w domenie publicznej nie powinna. Równie dobrze, wykorzystując wszelkie niuanse i nawet bezczelne chwyty prawne, okopać na stanowiskach mogłyby się władze innych SSP – spółek Skarbu Państwa, np. przemysłowych. Byłoby to jednak niehonorowe, antypaństwowe i – biorąc pod uwagę nie tylko literę, ale i ducha prawa – nielegalne. Oczywiście o ile te słowa cokolwiek jeszcze znaczą.

Wreszcie dochodzimy do sedna ostatnich wydarzeń. Mamy posłów oraz posłów, których mandaty zostały wygaszone albo niewygaszone. Mamy ułaskawienie, które było albo nie było ułaskawieniem. Mamy orzeczenia, które są albo ich nie ma (np. wyrok skazujący vs. rozstrzygnięcie izby kontroli nadzwyczajnej SN w sprawie mandatów poselskich).

Mamy schizofrenię prawno – państwową.

Można by rzec – choć pewnie żarty nie są na miejscu – że istnieje kilka równoległych rzeczywistości i nie pozostaje nic innego, jak się z tym pogodzić. Zwłaszcza że nikt z żadnej nie zamierza zrezygnować. Niechże ludzie wybierają - czy chcą iść do sądów z sędziami, czy do sądów z neosędziami. Niechże więc też powstaną dwa sądy najwyższe. A jeśli to się okaże niezbędne – dwa trybunały konstytucyjne, a nawet dwa parlamenty, w tym jeden z posłami z mandatami, które wygasły albo i nie wygasły. Nawet wizja dwóch różnych ustaw na ten sam temat nie jest absurdalna – o ile obywatel będzie mógł wybrać, z której chce korzystać - i konsekwentnie z którego wymiaru sprawiedliwości. Dwie konstytucje? Proszę bardzo, oby tylko były szanowane przez tych, których będą obowiązywać. Zostawmy tylko jedną armię na wszelki wypadek…

Potrzeba resetu instytucjonalnego

A bez żartów? W apele do polityków, by się opamiętali, nie wierzę. Nie opamiętają się. Nie ustąpią. Mają swoje gry i scenariusze. Nic nie pomoże wołanie, że kraj jest jeden, a jego dobro, w tym bezpieczeństwo w trudnych czasach, najważniejsze. Każdy powie, że właśnie dlatego robi, to co robi – bo ma na względzie dobro państwa i narodu. Jak więc przeciąć węzeł gordyjski, który zaciska się coraz mocniej? Chciałbym wiedzieć. Nie ma takich konstytucji, ustaw i przepisów, które wyjaśniają wszystko i dają odpowiedź na każde pytanie. To niemożliwe. To, czego regulacje wprost nie normują, jest kształtowane przez orzecznictwo i akceptowany powszechnie zwyczaj. Do tego dochodzi najszerzej pojmowana kultura prawna. Tę politycy zamienili u nas w chamstwo prawne...

Lekcja z ostatnich lat jest taka, że wiele kwestii należałoby jednak rozstrzygnąć jednoznacznie. Zawęzić pole do interpretacji, a więc i sporów. Ukrócić prawne chuligaństwo i przeciwdziałać mu. Nie ma innego wyjścia. Taka szeroka zmiana – konstytucyjna - mogłaby też oznaczać reset instytucjonalny: wybór nowej KRS, nowego TK, czy Sądu Najwyższego – prawdziwe przecięcie węzła, a właściwie wszystkich węzłów gordyjskich, które upleciono.

Niechże politycy zgodzą się tylko co do jednego – że pilne i klarowne zmiany w konstytucji są niezbędne. Przykładowo, czy KRS mają wybierać w całości sędziowie, czy w dużej (jak dużej?) części Sejm albo Zgromadzenie Narodowe? Czy prezydent może ułaskawiać dopiero po prawomocnym wyroku, czy również na innym – jakim? – etapie postępowania? Itd. itp. Niech suweren zdecyduje.

Może są lepsze pomysły. Jednak pora, by w sprawach fundamentalnych bezprawie się skończyło i zapanował elementarny ład. A politycy niech toczą swoje gry na innych polach. Bez niszczenia kluczowych elementów państwa, które – to nie tylko frazes – jest naszym wspólnym, najwyższym dobrem.