Kontekst to oczywiście krwawe zmagania Rosji i Ukrainy, które nie tylko według polityków, lecz także zdaniem ekspertów są jedynie „pierwszą fazą szerszego konfliktu między Zachodem a nową osią zła”.

Kilka miesięcy wcześniej wysocy rangą przedstawiciele amerykańskiej administracji otwarcie przyznali, że w armii USA zachodzą szybkie zmiany uwzględniające ryzyko wybuchu wojny – która nie jest jednak nieunikniona – z Chinami. A jeden z generałów nie wykluczył, że dojdzie do niej w 2025 r. Wyraził przy tym nadzieję, że się myli.

Kiedy eksplodował najnowszy konflikt w Strefie Gazy, powszechne były głosy, że może się stać zarzewiem globalnych zawirowań o niespotykanej skali. Włożono wiele wysiłku w to, by tak się nie stało, ale Bliski Wschód nie przestaje być istotnym dla całego świata punktem zapalnym.

Reklama

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym wydaniu Magazynu Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP