Kolejny, prowokujący do myślenia głos w debacie o imigracji w Wielkiej Brytanii. Ekspert rządowy stwierdził, że mówić o przeludnieniu to przesada, bo w kraju jest jeszcze bardzo dużo miejsca dla imigrantów. Zgodził się jednak, że imigracja nie ma wielkiego znaczenia gospodarczego i przyznał, że imigranci obniżają nieco poziom płac.

Były profesor ekonomii Uniwersytetu w Oxfordzie, Stephen Nickell, który pracuje dla powołanego przez rząd premiera Davida Camerona niezależnego Urzędu Odpowiedzialności Budżetowej, zeznawał przed komisją skarbową parlamentu. Jak powiedział, w społeczeństwie utrwaliło się przekonanie, że "więcej imigrantów to więcej mieszkań, dróg, lotnisk, wysypisk śmieci - czyli tego, czego ludzie generalnie nie lubią, zwłaszcza po sąsiedzku".

>>> Czytaj też: Rosja bankrutuje, Brexit staje się faktem. Oto 10 szokujących prognoz na 2015 rok

Powszechnie wymienia się też przeciążoną służbę zdrowia, edukację, opiekę socjalną i transport. Profesor Nickell zaznaczył jednak, że obiektywnie nie można się zgodzić z twierdzeniem, że "nasza mała wyspa jest przeludniona". - Mamy masę miejsca. Tereny zabudowane to 10 proc. obszaru Wysp Brytyjskich. Nawet w zurbanizowanym hrabstwie Surrey pod Londynem zabudowa zajmuje mniej miejsca niż pola golfowe - powiedział ekspert Urzędu Odpowiedzialności Budżetowej.

Reklama

Prezes prawicowego think-tanku Migration Watch, Andrew Green odczytał jednak inaczej te zaznania. Powiedział, że skoro obecność imigrantów nie ma wielkiego znaczenia ekonomicznego, kwestia negatywnego wpływu na poziom zarobków i obciążenia infrastruktury powinna mieć decydujące znaczenie w polityce imigracyjnej.

>>> Czytaj też: Hiszpanie uciekają z kraju. Kryzys wywołał falę emigracji

ikona lupy />
Emigracja zarobkowa Polaków i powroty do kraju / Dziennik Gazeta Prawna