Jak wynika z wyliczeń "Rzeczpospolitej", zaspokojenie pojawiających się roszczeń różnych grup społecznych kosztowałoby przyszłoroczny budżet państwa 36 mld zł. W kolejnym roku kwota ta urosłaby już do 50 mld zł. Po górnikach kolejne grupy zawodowe domagają się pomocy od państwa. W weekend protestowali zadłużeni we frankach szwajcarskich Polacy, wcześniej bój o podwyżki zapowiedzieli nauczyciele.

"Te żądania będą się pokazywać każdego dnia, więc nie jest to kwestia 36 mld zł, bo te żądania mogą być dużo wyższe. Ten rząd przyjął budżet, ma określoną politykę(...). To jest polityka bardzo odpowiedzialna, polityka, w której nie dominują podszepty skrajnych liberałów ani skrajnych prawicowców. Zdrowy rozsądek i umiar muszą się mieścić w działalności tego rządu, ale i w realiach finansowych" - powiedziała w poniedziałek w PR1 premier Ewa Kopacz.

"Ambicje (...) są takie, aby w roku 2015 wyjść z procedury nadmiernego zadłużenia. Myślę, że ta dyscyplina, a nie rozdawnictwo na prawo i lewo, czyli zdrowy rozsądek i realizowanie swojego programu to jest to, czym będzie kierował się ten rząd, niezależnie jakie będą teraz wysuwane postulaty" - powiedziała.

Premier dodała, że wzrost roszczeń ze strony społecznej jest typowy dla roku wyborczego.

Reklama

>>> Czytaj też: Malinowski: Górnictwo to nie prywatny folwark rządu i związkowców