Wśród Węgrów zmniejsza się liczba przeciwników przyjmowania uchodźców. - Władze działają nieudolnie, dlatego musimy im pomagać - mówi serwisowi Forsal.pl Andras Nagy, wolontariusz z Budapesztu, który na przekór wszystkiemu zdecydował się pomagać Syryjczykom.

Węgierski płot przeciw imigrantom sprowadził do was dziennikarzy z całej Europy. Rozgrzewa emocje także na Węgrzech?

András Nagy: Płot jest konstrukcją, którą można pokonać przecinając druty zwykłymi nożycami do metalu. O ile wiem ma być jeszcze postawiona drugi rząd zasieków. Węgier nie stać na to, żeby zbudować mocniejszą konstrukcję na długości 175 km.

W przyszłym tygodniu ma zapaść ostateczna decyzja czy zezwolić na wprowadzenie wojsk na granicę. Mają oni blokować granicę przed imigrantami. Prawo pozwoli też karać więzieniem wszystkich, którzy zniszczą ogrodzenie. Każda próba przedostania się na teren Węgier będzie oznaczała automatyczną ekstradycję.

I to będzie skuteczne?

Reklama

Nie wiem. Wydaje mi się, że imigranci są kłopotem dla naszych rządzących. Chcą ich odstraszyć od naszego kraju tylko po to by skierowali się do Rumunii i Chorwacji, a wtedy będzie to już problem innego kraju ale nie nasz. Chodzi o to byśmy przestali być „pierwszym państwem” do którego uciekają imigranci. Władze chcą tych biednych ludzi odstraszyć.

Biednych ludzi? W komentarzach polskich internautów, a także wielu w innych krajach pojawiają się pochwały dla Victora Orbana za to, że broni Europę przed „falą imigrantów”, podkreślając, że to muzułmanie.

I jeszcze dodają, że to pewnie przyszli terroryści. Znam te komentarze. Moim zdaniem jednak to wszystko wygląda trochę inaczej. U Węgrów – z tego powodu jest mi niezmiernie przykro – widać totalny brak solidarności. Codziennie bywam na dworcu Keleti. Władze skierowały tam tych niewinnych ludzi. Siedzieli tam nie jeden, dwa dni ale kilkanaście. Byli totalnie bez jakiejkolwiek opieki naszego państwa, w obcym miejscu, w obcym kraju. Państwo nie robi kompletnie nic. Gdyby nie pomoc zwykłych ludzi, to pewnie wielu z tych ludzi by tego nie przetrwało. A przecież w cywilizowanej Europie jesteśmy.

Ale taki ogrom imigrantów mógł zaskoczyć…

Nie, nasilenie uchodźców obserwowaliśmy już od początku roku. Tak jak mówiłem, codziennie bywam na Keleti i widziałem co się dzieje. Gdyby faktycznie obawiano się terrorystów to już dawno zorganizowane byłoby to inaczej. Mieliby zapewnioną opiekę, sprawdzono by czy granice są wystarczająco dobrze chronione i czy mamy prawo odpowiednio przygotowane na taką ewentualność. Tymczasem nic się nie dzieje. Victor Orban jest niewiarygodny. Co chwilę zmienia zdanie.

Jak to?

Nigdy nie słynął z tego, ze jest dyplomatą. Gdy był w czerwcu z wizytą w Egipcie, wychwalał muzułmanów, podkreślił, że ich religia jest pokojowa, a kultura imponująca. Tymczasem teraz chcemy tych ludzi wykopać za płot. Administracja dopiero niedawno uznała, że jest potrzebnych 300 dodatkowych etatów by sprawniej zając się pomocą dla uchodźców.

I jak sobie radzą? Jak to wyglądało na Keleti?

Są zagubieni, zdenerwowani. Jeśli pojawi się jakiś przedstawiciel władz to nie jest w stanie się z nim dogadać. Nikt nie mówi uchodźcom dlaczego mają czekać, co się z nimi stanie, jakie są u nas obyczaje, zasady. Na Keleti grupa narodowców w biały dzień rzucała petardy wprost na głowy uchodźców. Administracja, która szanuje ludzi, nie wpuszcza uchodźców do centrum miasta na pastę losu.

Rozmawiałeś z uchodźcami?

Wielokrotnie. Jestem nawet członkiem grupy, który zdecydowała się im pomóc niezależnie od tego co robią władze. Świat uchodźców to zupełnie inna rzeczywistość niż pokazują to media. Oni potrzebują pomocy by czuli się tutaj bezpieczniej. Obcy, który czuje się niepewnie staje się nieprzewidywalny.

Tak jak na filmie o mężczyźnie, który razem z żoną i dzieckiem położył się na torach?

Pamiętam te ujęcia. Nie dziwię się takiemu postępowaniu. Nikt go nie złapał za ubranie, nie powiedział: słuchaj, u nas są takie zasady, procedury, będzie się działo to i to. Ten człowiek tak jak wielu innych miał bilet do Grazu, wsiadł do pociągu, który wywiózł go do Bicske i wsadziło do obozu. De facto deportowali go, a on za to sam zapłacił tak się z ludźmi nie postępuje

Ale Węgrzy dawali im wodę, opiekowali się ale imigranci nie doceniali tego?

Pewnie chodzi ci materiał o wyrzucaniu wody. W tym pociągu było 35 stopni, a oni siedzieli tam godzinami. Wyrzucali jedzenie i wodę w proteście bo ich poniżono. Wystarczy powiedzieć, że do jedzenia dostali kanapki z wieprzowiną. A co pokazały media? Że imigranci gardzą jedzeniem i wyrzucają jedzenie bo mają swoje.

A mieli?

Nie mieli. Po prostu czuli się upokorzeni. Nie wiedzieli co się dzieje. Nie chciałbym być źle zrozumiany. Nie jestem za wpuszczaniem uchodźców bez jakiejkolwiek kontroli. Wręcz przeciwnie. Powinny być określone procedury. To co wyprawia węgierski rząd to się kwalifikuje pod znęcanie się.

Ostre sformułowanie

Tylko dzięki wolontariuszom nie doszło do tragedii. Uchodźcy mają dziwne zwyczaje to powinniśmy je uznać.

A nie powinno być tak, że oni jako przyjezdni powinni uszanować prawo kraju do którego przybywają?

Powinno ale najpierw muszą o tych zasadach wiedzieć. Przykład? U Syryjczyków śmieci rzuca się na ziemię, ulice są pełne śmieci. Zjawiło się kilku naszych wolontariuszy, wręczyło im ulotki z zasadami zachowania przetłumaczone na arabski i oni…zaczęli sprzątać. Brakuje rzetelnej informacji, co oni mają robić. Rząd nawet nie szuka tłumaczy znających arabski. Pracuję w dużej, międzynarodowej firmie. Mam kilku znajomych posługujących się angielskim i arabskim, co na Węgrzech nie jest częste ale nikt się do nich do dziś nie zgłosił.

Ale jest przecież sztab kryzysowy?

Tak, został uformowany kilka dni temu ale co robi? Nic. Opróćz tego że podgrzewa nastroje antyimigracyjne.

Jak to?

Już kilka tygodni temu za milion euro rząd wykupił bilbordy z hasłami antyimigracyjnymi. Pojawiły się tam hasła: "Jeśli przyjechałeś na Węgry musisz respektować nasze prawo "albo ... musisz szanować nasza kulture". Problem w tym, że te hasła są wyłącznie po węgiersku.

A imigranci. Co to za ludzie?

Uciekają z rejonów zagrożonych. Niewiele o nich wiadomo bo jeszcze przed granicą niszczą dokumenty. Ktoś im powiedział, że to ułatwi staranie się o status uchodźcy. W rzeczywistości znacznie wydłuża cały proces. Oni w to wierzą. To psychoza.
Dzieci z gorączką przekraczają granicę, potem każą im iść do check pointu i czekać. Taki punkt to tak naprawdę wielkie pole bez dostępu do jakichkolwiek udogodnień. Brakuje nawet toalet. Tam czekają czasem nawet ponad dobę. Wtedy podjeżdża autobus. Jeśli się wcisną, to już jest dobrze

A jedzenie, woda?

Administracja nie daje im nic. Tylko wolontariusze organizują wodę czy jedzenie. Uchodźcy w tych punktach kontrolnych przebywają przez namiotów, czy jakiegokolwiek okrycia. Pamiętasz film z prawicową dziennikarką, która kopała uchodźców?

Tak, została zwolniona

Świat widział ludzi, którzy uciekają z obozu, buntują się. Nikt jednak nie zastanowił się, ze tym ludziom już jest wszystko jedno, są zmęczeni, chce im się pić, jeść, jest im zimno. Sam bym się buntował gdyby mi kazano siedzieć na polu przez noc, gdy temperatura spada do 5 stopni. A wszyscy zgrywany takich dobrych chrześcijan? Sam z grupą znajomych zanosiliśmy im dary. Na niedzielę nawet planowany jest protest „wstydź się Orban”. Na Facebooku chęć udziału zgłosiło już ponad 7 tysięcy osób.