Plan Morawieckiego ma być rozbudowany o politykę zachęcania do pracy w Polsce Ukraińców, Białorusinów czy Wietnamczyków.
Wicepremier Mateusz Morawiecki deklaruje: zachęcanie np. Ukraińców do przyjazdu do pracy w Polsce to bardzo ważny filar polityki demograficznej i łagodzenia skutków niekorzystnych demograficznych tendencji. Jak mówił podczas jednego z paneli Forum Ekonomicznego w Krynicy, to dla polskiej gospodarki „fundamentalnie ważna sprawa ze względów geopolitycznych”, ale też z powodu obecnej sytuacji na rynku pracy.
Po co zachęcać imigrantów do podejmowania pracy w Polsce? Odpowiedź na to pytanie jest w prognozach demograficznych GUS. Do 2060 r. liczba osób w wieku produkcyjnym spadnie o 6,7 mln osób w porównaniu z 2015 r. A jeśli obniżony zostanie wiek emerytalny, spadek wyniesie nawet 8 mln osób.
Według ekspertów rządowy program „Rodzina 500 plus” może tylko złagodzić problem, ale raczej go nie rozwiąże. Co prawda oprócz zmniejszenia skali ubóstwa w rodzinach ma on też zwiększyć dzietność, jednak nawet jeśli ten drugi cel uda się osiągnąć, to nie wystarczy, by szybko odwrócić negatywne tendencje. Dzieci, które urodzą się w najbliższych latach, wejdą na rynek pracy dopiero w połowie lat 30.
W krótkim terminie wypłata dodatków na dzieci może mieć wręcz negatywny wpływ na rynek pracy. Przekonani o tym są analitycy z Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA. W opublikowanym wczoraj raporcie oszacowali, że w ciągu kilku lat, dzięki otrzymywanym dodatkom na dzieci, z zatrudnienia może zrezygnować nawet 235 tys. osób. Decydować się na to będą głównie kobiety, osoby z niższym lub średnim wykształceniem oraz mieszkające na wsi i w miastach do 100 tys. mieszkańców. Według Michała Mycka, dyrektora CenEA, napływ imigrantów mógłby złagodzić skutki tego odpływu.
Reklama
– Osoby, które będą rezygnowały z zatrudnienia w wyniku reformy 500 plus, w dużej większości wykonują dziś raczej nisko płatną pracę. Dla nich dodatek na dzieci stanowi dużą część dochodu i dlatego będzie miał istotny wpływ na ich decyzje. To dokładnie taki typ pracy, który w Polsce bardzo często podejmują imigranci ze Wschodu – mówi Michał Myck.
Zwraca uwagę, że z badań CenEA wynika, że z pracy będą odchodzić ci, dla których decyzja o zatrudnieniu związana jest w dużym stopniu z ich sytuacją materialną i dla których ten „przymus materialny” osłabnie po wypłacie dodatków na dzieci.
– Jeśli w takiej sytuacji na rynek pracy nie weszliby nowi pracownicy, to – przy dodatkowym wzroście płacy minimalnej – presja na wzrost wynagrodzeń w zawodach dziś nisko płatnych będzie regularnie rosnąć – mówi Michał Myck.
Jak podkreśla wicepremier Morawiecki, w zachęcaniu Ukraińców do przyjeżdżania do Polski chodzi nie tylko o uzupełnienie „ubytków ilościowych”, ale także o to, by byli to wysoko kwalifikowani pracownicy. Z jego wypowiedzi wynikało, że w „Strategii odpowiedzialnego rozwoju” (SOR), która właśnie jest konsultowana, powinny zostać rozszerzone zapisy dotyczące prowadzenia skutecznej polityki imigracyjnej. W tej chwili w ramach proponowanych działań wobec imigrantów mowa jest o trzech ich rodzajach: aktywna polityka imigracyjna nastawiona na potrzeby rynku pracy, programy uzupełniające kompetencje i kwalifikacje cudzoziemców pracujących w Polsce (np. językowe) oraz szybsza ścieżka migracji np. dla pracowników wysoko kwalifikowanych. Te punkty zostaną doprecyzowane i rozwinięte, choć na razie wicepremier o szczegółach nie mówił. – Nie ma potrzeby proponowania specjalnych zachęt, ale trzeba się nauczyć na przykładach tych, którym się nie udało doprowadzić do dalej idącej adaptacji imigrantów – podkreślał wicepremier.
Według raportu Związku Przedsiębiorców i Pracodawców już dziś w Polsce może pracować około miliona Ukraińców – 650 tys. z nich jest zatrudnionych legalnie, reszta pracuje w szarej strefie. Gdyby wszyscy oni pracowali legalnie, odprowadzając podatki czy składki na ZUS, finanse publiczne mogą zyskać na tym nawet 9 mld zł. Według raportu Ukraińcy są chętni do pracy, nie wpadają w konflikty z prawem, zatem stanowią potencjalnie najlepsze źródło imigracji.
– Z analiz prowadzonych przez różne ośrodki wynika, że w Polsce będzie brakowało pracowników i to będzie jeden z głównych zasobów, o który będą konkurować kraje. Jeśli chcemy utrzymać usługi publiczne na dotychczasowym poziomie, powinniśmy zalegalizować pobyt wszystkich Ukraińców i dać im prawo do pracy w Polsce – podkreśla Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP. Dodaje, że taka polityka powinna być stosowana także wobec innych grup, które się dobrze asymilują w Polsce, czyli Wietnamczyków i Białorusinów.
Na razie działania rządu mogą iść w drugą stronę. Resort rodziny proponuje, by wszyscy Ukraińcy pracujący w Polsce musieli uzyskiwać zezwolenie na pracę. Dziś zwolnieni są z tego ci, którzy przyjeżdżają najwyżej na pół roku. Przeciwko tym pomysłom są dwaj wicepremierzy: Jarosław Gowin i Mateusz Morawiecki. Jak wynika z naszych informacji, udało im się uzyskać w tej sprawie wsparcie lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego i obostrzenia prawdopodobnie nie zostaną wprowadzone.

>>> Czytaj też: Sprytna metoda da rządowi 10 mld zł. Stracą akcjonariusze państwowych spółek