Takiego kroku we włoskiej polityce jeszcze nie było - podkreślają komentatorzy w mediach. Pojawiają się opinie, że 31-letni Di Maio zachowuje się tak, jakby już wygrał wybory. Według sondaży jego formacja otrzyma około 27-29 procent głosów i nie będzie miała szans na samodzielne utworzenie rządu.
Kilka dni wcześniej polityk ten jako przedstawiciel ruchu udał się do Pałacu Prezydenckiego, ale nie spotkał się z szefem państwa Sergio Mattarellą, co potem skomentowano jako krok w celu uniknięcia polemik. Reprezentant antysystemowego Ruchu Pięciu Gwiazd został przyjęty przez sekretarza generalnego pałacu na Kwirynale, który - jak ogłoszono - wysłuchał go.
Cztery dni później Di Maio poinformował o wysłaniu e-maila do Pałacu Prezydenckiego z listą kandydatów na ministrów.
W wywiadzie telewizyjnym we wtorek wieczorem ujawnił, że na ministra pracy i opieki społecznej chciałby powołać ekonomistę ze stołecznego uniwersytetu Roma Tre Pasquale Tridico, a wykładowcę prawa Giuseppe Conte zamierza mianować "ministrem administracji publicznej, debiurokratyzacji i merytokracji".
Luigi Di Maio stwierdził: "O ile mi wiadomo prezydent nie dostrzegł we wcześniejszej prezentacji listy ministrów nieuprzejmości".
Środowa włoska prasa informując o e-mailu do Pałacu Prezydenckiego przytacza komentarz premiera Paolo Gentiloniego z centrolewicowej Partii Demokratycznej, który inicjatywę tę nazwał "surrealistyczną".
"Doszliśmy do absolutnego rekordu. Po raz pierwszy jest gabinet cieni, który prezentuje się przed wyborami" - stwierdził szef rządu.
Polityk Ruchu Pięciu Gwiazd odpowiedział: "To nie jest gabinet cieni, on jest w świetle słońca".
"Obywatele mają prawo wiedzieć, kto zajmie kluczowe miejsca w rządzie" - dodał kandydat na premiera. "My zachowujemy się poważnie" - dodał.
Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)