Wiceszef irańskiego MSZ Abbas Arakczi ostrzegł w czwartek, że jeśli zagraniczne banki będą dalej bojkotować Iran, to może on wycofać się z porozumienia atomowego. Równocześnie pojawiły się doniesienia o odrzuceniu przez Iran propozycji USA bezpośrednich rozmów.

Arakczi podkreślił, że duże banki i firmy międzynarodowe wciąż bojkotują Iran z obawy przed sankcjami ze strony USA i ogranicza to możliwości rozwoju handlu zagranicznego Iranu, a także przyciągania niezbędnych inwestycji zagranicznych. Jego zdaniem stanowi to naruszenie zawartego w 2015 r. porozumienia w sprawie irańskiego programu nuklearnego, znanego jako JCPOA (Joint Comprehensive Plan of Action), i wynika z niedotrzymywania przez USA zobowiązań z niego wynikających.

Iran obwinia administrację Donalda Trumpa o to, że sugerując konieczność renegocjacji umowy w związku z lukami, jakie zdaniem USA w nim występują, łamie art. 28 umowy, zobowiązujący strony do unikania działań utrudniających implementację JCPOA. Reuters cytuje w tym kontekście Arakcziego, który ostrzegł w trakcie wykładu zorganizowanego przez londyński think tank Chatham House, że "jeśli ta polityka utrzymywania niepewności zostanie utrzymana, (...) nie będziemy mogli zostać w układzie, z którego nie wynikają dla nas żadne korzyści". Arakczi dodał, że nawet jeśli USA nie wprowadzi nowych sankcji, którymi grozi, jeśli układ nie zostanie zmieniony, to i tak niedotrzymywanie obecnie obowiązujących zapisów może doprowadzić do załamania się porozumienia.

Również w czwartek kuwejcka gazeta "Al-Dżarida" podała, że USA zaproponowała Iranowi przeprowadzenie na neutralnym terenie bezpośrednich rozmów na temat problemów występujących między obu państwami. Miałyby one się odbyć w Muskacie w Omanie lub w Genewie w Szwajcarii. Według pierwotnej propozycji USA rozmowy miały dotyczyć przede wszystkim kwestii osób z podwójnym obywatelstwem, przebywających w irańskich więzieniach. Chodzi o mającego obywatelstwo USA Bakira Namaziego oraz Nazanin Zaghari-Ratcliffe mającą brytyjski paszport. Później jednak USA zaproponowało rozszerzenie tematyki rozmów na wszystkie kwestie sporne.

Według kuwejckiej gazety Teheran odrzucił jednak tę propozycję, podkreślając że Iran nie ma zaufania do USA, a poza tym irańska Rada Bezpieczeństwa rekomendowała odrzucenie propozycji. Teheran jako przyczynę takiego stanowiska podał amerykańskie działania dotyczące JCPOA. USA chce doprowadzić do wprowadzenia trzech zmian w porozumieniu. Dotyczą one rozszerzenia zakresu układu o ograniczenia dla irańskiego programu rakiet balistycznych, zmiany warunków międzynarodowych inspekcji w Iranie oraz zmiany zapisu dotyczącego wygaśnięcia niektórych zapisów porozumienia po upływie 10 lat.

Reklama

Arakczi w wywiadzie dla BBC, również opublikowanym w czwartek, podkreślił, że negocjacje w sprawie programu rakiet balistycznych w ogóle nie wchodzą w grę. "To sprawa naszego bezpieczeństwa narodowego i żaden kraj nie poszedłby w tym zakresie na kompromis" - podkreślił. Wcześniej podobne stanowisko zaprezentowane zostało na nieformalnym koncie twitterowym najwyższego duchowo-politycznego przywódcy Iranu Alego Chameneia, który stwierdził, że Iran zawsze uznawał broń masowego rażenia za "haram" (zakazaną przez islam), ale ma prawo do posiadania rozwiniętego systemu rakiet balistycznych.

Arakczi stwierdził też, że niedopuszczalne jest łączenie JCPOA z jakimikolwiek innymi sprawami. "JCPOA nie jest umową gospodarczą. To bardzo ważny układ dotyczący nieproliferacji, (...) jeśli to porozumienie się załamie, to będzie bardzo złożony problem dla regionu, który już cierpi z powodu szeregu innych problemów, takich jak wojny domowe, (...) terroryzm i ekstremizm". Według irańskiego ministra kwestia uratowania JCPOA to nie kwestia wyboru między współpracą gospodarczą i rynkiem USA lub Iranu, ale między bezpieczeństwem i jego brakiem.

Arakczi odrzucił też sugestie, że problemem jest klauzula ograniczająca okres obowiązywania niektórych restrykcji dotyczących irańskiego programu nuklearnego do 10 lat od zawarcia JCPOA. "Irańska deklaracja o niedążeniu do pozyskania broni nuklearnej jest trwała" - podkreślił, dodając, że dotyczy to również sytuacji, gdy porozumienie załamie się z winy USA.

Porozumienie w sprawie irańskiego programu nuklearnego zostało podpisane 14 lipca 2015 r. w Wiedniu. Jego stronami są Iran oraz USA, Wielka Brytania, Francja, Rosja, Chiny, Niemcy i UE. Na jego postawie Iran zgodził się wprowadzić ograniczenia w swoim programie nuklearnym w zamian za stopniowe zniesienie sankcji ekonomicznych, które zostały na ten kraj nałożone przez USA, ONZ i UE, w związku z podejrzeniem o próbę uzyskania broni nuklearnej. Przeciwko zawarciu porozumienia protestował Izrael oraz republikańska większość w Senacie USA, uznając, że wprowadzone zapisy nie gwarantują, iż Iran nie wejdzie w posiadanie broni nuklearnej.

>>> Czytaj też: Austria nie chce węgierskiej elektrowni atomowej. Złożyła skargę do Sądu UE