We wrześniu 2015 roku koncern Volkswagen przyznał się w efekcie dochodzenia podległej władzom USA Agencji Ochrony Środowiska (EPA), że w około 11 mln sprzedanych na całym świecie samochodów zainstalował oprogramowanie, które w celach oszczędnościowych manipulowało układem neutralizowania tlenków azotu. Wyłączony podczas normalnej eksploatacji samochodu układ zaczynał funkcjonować dopiero po rozpoznaniu, że silnik poddawany jest testom. VW jest jedynym koncernem, który przyznał się do takich działań.

O podobne praktyki podejrzewane są obecnie firmy Renault i Fiat Chrysler.

Francuska prokuratura poinformowała w piątek, że wszczęła śledztwo w sprawie możliwych manipulacji wynikami emisji spalin w samochodach Renault. W odpowiedzi na tę decyzję francuski producent zaznaczył, że przestrzega wszelkich praw dotyczących norm emisji spalin. Zapewnił jednocześnie, że ich samochody nie są wyposażone w oprogramowanie, które pozwala na oszustwa podczas testów.

Dzień wcześniej EPA poinformowała, że podejrzewa włosko-amerykański koncern motoryzacyjny Fiat Chrysler o fałszowanie pomiarów zawartości tlenków azotu w spalinach około 100 tys. swych samochodów z silnikami Diesla. Na doniesienia EPA zareagowały władze Wielkiej Brytanii, które w piątek ogłosiły, że czekają na dalsze informacje ze strony amerykańskiej agencji, a także oczekują wyjaśnień od FCA.

Reklama

Również Komisja Europejska zaznaczyła, że została poinformowana o wynikach prac EPA.

"Będziemy teraz pracować razem z EPA, agencjami państw członkowskich UE i Fiatem, aby ustalić potencjalne konsekwencje jakie sprawa może mieć dla Wspólnoty" - podała KE.

Prowadzone w USA dochodzenie ma wyjaśnić, czy wykorzystane przez Fiat Chrysler oprogramowanie odpowiada użytym przez Volkswagena "urządzeniom udaremniającym" (defeat devices). Według EPA znalazło się ono w około 104 tys. wyprodukowanych w latach 2014-2016 samochodów sportowo-użytkowych i półciężarówek typów Jeep Grand Cherokee i Dodge Ram 1500 z silnikami Diesla o pojemności 3 litrów.

Producent musi teraz udowodnić, że nie zastosował żadnego zakazanego oprogramowania. W razie potwierdzenia się zarzutów EPA mogłaby nałożyć na niego kary w wysokości do 44 539 dolarów od samochodu, co dawałoby łącznie kwotę do 4,63 mld dolarów.

Fiat Chrysler twierdzi, że przestrzegał wszystkich przepisów dotyczących techniki neutralizowania spalin. Wydane przez koncern oświadczenie deklaruje chęć znalezienia szybkiego rozwiązania w ramach współpracy z nową ekipą rządową po inauguracji prezydentury Donalda Trumpa 20 stycznia. Oświadczenie wyraża także rozczarowanie postępowaniem EPA.

Rządowa agencja utrzymuje natomiast, że Fiat Chrysler złamał ustawę o ochronie czystego powietrza, bowiem przy certyfikowaniu samochodów przemilczał zainstalowanie w nich budzącego wątpliwości oprogramowania - co jest już podstawą do wymierzenia grzywien i sankcji karnych.

Na razie jeszcze nie ustalono, jak duże są w badanych samochodach różnice w emisji tlenków azotu przy eksploatacji normalnej i testowej. "Nadal sprawdzamy tryb i efekty działania tych urządzeń" - oświadczyła Cynthia Giles z kalifornijskiej stanowej agencji ochrony powietrza CARB. (PAP)

>>> Polecamy: 950 zł podwyżki. Zawarto porozumienie płacowe w tyskim zakładzie General Motors