Leung podkreślił, że Hongkong jest "nieodłączną częścią" Chin i "absolutnie nie ma miejsca na niepodległość czy jakiekolwiek oddzielenie" go od kontynentalnej części kraju.

Dodał, że w ramach zasady "jeden kraj, dwa systemy", która mieszkańcom Hongkongu daje możliwość korzystania z wielu swobód nieobecnych w kontynentalnych Chinach, powinni oni stosować się do lokalnej ustawy zasadniczej oraz "stać na straży suwerenności narodu, bezpieczeństwa i integralności terytorialnej".

Druga połowa pięcioletniej kadencji Leunga na czele hongkońskiej administracji upłynęła pod znakiem wzrostu nastrojów separatystycznych po masowych prodemokratycznych demonstracjach z 2014 roku, które jednak nie zmieniły decyzji Pekinu w sprawie utrzymania ograniczeń w lokalnym systemie wyborczym - przypomina agencja AP.

W 2016 roku administracja Leunga podjęła kroki prawne wobec dwóch nowo wybranych deputowanych lokalnego parlamentu, Rady Ustawodawczej, którzy podczas ceremonii zaprzysiężenia rozwinęli transparent z napisem "Hongkong to nie Chiny" oraz zmienili tekst przysięgi, deklarując, że będą bronić "narodu Hongkongu".

Reklama

Niepopularny wśród mieszkańców Hongkongu Leung w grudniu 2016 roku zapowiedział, że po upłynięciu w czerwcu jego obecnej kadencji nie będzie ubiegał się o kolejną ze względów rodzinnych.

Hongkong, dawna kolonia brytyjska, został zwrócony Chinom w 1997 roku w ramach zasady "jeden kraj, dwa systemy", w myśl której region cieszy się szerokim zakresem autonomii, a jego mieszkańcy korzystają ze swobód niedostępnych dla rodaków z innych części ChRL, w tym wolności słowa i prasy.

Zasada ta ma obowiązywać przez 50 lat, czyli do 2047 roku. Hongkong ma odrębny system prawny, ale kontrolę nad regionem i tak sprawuje Pekin. Część mieszkańców tego regionu wskazuje, że władze w Pekinie coraz częściej ingerują w sprawy wewnętrzne Hongkongu, by uciszać swych przeciwników.

>>> Czytaj też: "Twardy" Brexit a sprawa polska. Czy czeka nas masowa reemigracja?