"W Unii Europejskiej normą nie może stać się sytuacja, do jakiej doszło w czwartek, gdy jeden kraj dla czysto wewnątrzpolitycznych celów bojkotuje całą pracę UE. To był naprawdę bojkot, postawa na przekór innym" - powiedział Bettel dziennikarzom w Brukseli przed rozpoczęciem nieformalnego szczytu 27 państw UE (bez Wielkiej Brytanii).

Dodał, że jest przekonany, iż w najbliższych dniach i tygodniach "Polska wróci na drogę rozsądku i że takie zachowanie, jakie miało miejsce wczoraj, pozostanie wyjątkiem".

"Proszę sobie wyobrazić, że każdy kraj członkowski przy jakiejkolwiek nominacji, z którą ma problem, mówi, że teraz nic nie zrobimy i blokuje całą resztę. Kilka razy zapytałem panią (Beatę) Szydło, jakie ma argumenty przeciw konkluzjom szczytu i do dziś czekam na odpowiedź" - powiedział Bettel.

"Polska musi też współpracować z Europą i nie jesteśmy zakładnikami krajowej polityki pana (Jarosława) Kaczyńskiego" - dodał.

Reklama

>>> Czytaj też: Polska waśń czyni z UE "Grę o tron". "FT": Rozpoczyna się izolacja Warszawy

Z kolei kanclerz Austrii Christian Kern wyraził nadzieję, że czwartkowy spór z polskim rządem o wybór szefa Rady Europejskiej oraz zablokowanie wniosków końcowych czwartkowego szczytu UE "pozostanie epizodem".

"Jestem przekonany, że pozostanie to tylko epizodem. Nie miałoby to sensu ani dla Polski, ani dla pozostałych, gdybyśmy teraz się na siebie obrazili i wycofali do narożników. To nie jest właściwe rozumienie Europy" - powiedział Kern dziennikarzom, pytany, jak postawa polskiego rządu na czwartkowym szczycie może wpłynąć na dalszą współpracę w UE.

"W interesie Polski nie jest wycofywanie się ze wspólnych dyskusji (...) Zakładam, że wrócimy do stołu rozmów" - dodał.

W czwartek na szczycie całej UE przywódcy, przy sprzeciwie Polski, ponownie wybrali Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej. Będzie on pełnić tę funkcje do 30 listopada 2019 roku. Premier Beata Szydło oświadczyła w czwartek, że "bardzo źle się stało, że wybór szefa Rady Europejskiej został przeprowadzony wbrew państwu, z którego pochodził kandydat". Polski rząd zarzucał Tuskowi brak neutralności i angażowanie się po stronie polskiej opozycji.

W wyniku sporu o wybór szefa Rady Europejskiej polska premier nie poparła dokumentu końcowego szczytu UE, który dotyczył też m.in. migracji, sytuacji w krajach Bałkanów Zachodnich czy bezpieczeństwa.

Wobec odmowy poparcia wniosków przez Polskę przyjęto "konkluzje przewodniczącego Rady Europejskiej" poparte przez 27 państw. Szydło jeszcze przed zakończeniem szczytu mówiła dziennikarzom, że według niej nieprzyjęcie wniosków przez wszystkie państwa UE będzie oznaczać, że szczyt UE będzie nieważny.

Unijni dyplomaci podkreślali, że taki krok nie ma znaczenia z punktu widzenia legalności wyboru Tuska, ponieważ decyzja w tej sprawie jest podejmowana przez przywódców większością kwalifikowaną. Wnioski - przekonywali - są jedynie wytyczną polityczną, a nie aktem prawnym samym w sobie.

Z Brukseli Anna Widzyk