„Na Zachodzie nie jesteśmy nikomu potrzebni. Takiego dobra jak Białoruś mają dość i bez nas. A jak mnie lubią na Zachodzie, pamiętacie z tamtych (dawnych) czasów. Nic się nie zmieniło. Żyjąc w centrum Europy, musimy prowadzić politykę, która chroni kraj, bezpieczeństwo, suwerenność, niezależność i stabilność, żeby ludzie mogli normalnie żyć” – oświadczył Łukaszenka na spotkaniu z gubernatorem rosyjskiego obwodu niżnonowogrodzkiego Walerijem Szancewem.
„Nie możemy kłócić się ani z Rosją, ani z Zachodem. Taki nasz los” – dodał białoruski prezydent, cytowany przez swoją służbę prasową.
Łukaszenka odniósł się w ten sposób do - jak to określił - „wymysłów” niektórych rosyjskich mediów, które krytykują relacje Mińska i Moskwy. Zapewnił, że wbrew opinii niektórych „pismaków i prezenterów telewizyjnych (...) Białoruś przed nikim nie padała na kolana”, a osiągnięte niedawno porozumienie z Rosją w kwestiach gazowo-naftowych określił jako kompromis. Dodał, że „białoruskie wyroby zawierają od 30 do 90 proc. rosyjskich komponentów”, a „żaden kraj nie jest tak związany z rosyjską gospodarką jak Białoruś”.
Jak podkreślił, bezzasadna jest także krytyka obowiązywania na Białorusi dwóch języków oficjalnych: rosyjskiego i białoruskiego. „Nie zapominamy języka białoruskiego i tak powinno być. Dobrze, że Białorusini mają swój język, po co nas za to krytykować? Większość ludzi używa u nas rosyjskiego, na co dzień mówimy po rosyjsku. Ale podkreślam: to nie jest język rosyjski. To nasz język, wspólny dla nas i dla was. Nigdy z niego nie zrezygnujemy” – oświadczył Łukaszenka.
Na Białorusi zdecydowana większość ludności mówi na co dzień po rosyjsku. W 2012 roku odsetek Białorusinów mówiących stale po białorusku spadł do 3,9 proc.