Mętrak-Wacięga to była naczelnik wydziału Strategii i Analiz Finansowo-Ekonomicznych w Departamencie Rynku Transportu Lotniczego Urzędu Lotnictwa Cywilnego. W urzędzie pracuje od 2004 r., od 2013 r. jest dyrektorem departamentu w ULC.

Podczas przesłuchania Mętrak-Wacięga wyjaśniła, jaki był zakres jej obowiązków, gdy pełniła funkcję naczelnika. Wskazała, że nadzór nad przewoźnikami odbywał się na podstawie sprawozdań rocznych przekazywanych do urzędu.

Pytana była o kryteria, które pozwoliły w grudniu 2011 r. ocenić, że plan gospodarczy OLT Poland był realistyczny.

"Szczegółów nie pamiętam (...). Badając plan gospodarczy badaliśmy wewnętrzną spójność założeń opisowych z projekcjami finansowymi, które są w dokumentach" - powiedziała.

Reklama

Dodała, że miała do dyspozycji wyniki spółki za kilka miesięcy, bowiem wcześniej spółka nie działała. "O ile mnie pamięć nie myli, to sytuacja jej nie była w pełni zadowalająca" - powiedziała. Zastrzegła jednak, że spółka dopiero rozpoczęła działalność, ponosiła koszty, ale nie miała przychodów.

Dyrektor pytana była też o to, czy założenia z pierwotnego projektu OLT Poland zostały zrealizowane, czy też odbiegały od rzeczywistości.

"Zapewne odbiegały wyniki rzeczywiste od planowanych. Stopnia różnicy w tym momencie nie pamiętam. Ale to normalne, że plany w stu procentach się nie realizują" - powiedziała.

Przyznała, że dane wpisane do planu finansowego spółki nie były weryfikowane np. wyciągami z kont bankowych. "W pewnym zakresie musimy przyjąć, że dane przedstawiane przez zarząd spółki nie są sfałszowane" - wyjaśniła.

Dodała, że Urząd miał kopie umów pożyczek i deklaracje dodatkowego wsparcia udziałowców spółki. Nie pamiętała natomiast, czy pytano o zaległości spółki wobec fiskusa i ZUS.

"Nie mamy narzędzi, które umożliwiłyby zduplikowanie pełnej analizy rynku, jaką podmiot powinien przeprowadzić, żeby przygotować swoje prognozy finansowe" - zaznaczyła.

Poinformowała, że spółka była wzywana do uzupełniania planu i danych, bowiem pierwotnie zawierał on braki.

Joanna Kopcińska z PiS pytała, czy świadek znała strukturę właścicielską spółek lotniczych należących do Amber Gold i kto zasiadał w ich zarządach. "Jeśli chodzi o Jet Air, to byłam świadoma, że zmienił się w niej udziałowiec, że nowym udziałowcem jest spółka Amber Gold, która jest, powiedzmy, instytucją finansową" - odpowiedziała świadek. Dodała przy tym, że Amber Gold przejęła 100 proc. udziałów w tym podmiocie i podniosła w nim kapitał oraz chciała rozszerzyć działalność tych linii.

Dyrektorka pytana także była o to, czy ULC, oceniając wiarygodność finansową spółki, poszukiwał informacji dodatkowych, jeśli chodzi o reputację jej właściciela - Amber Gold i Marcina P. oraz jego przestępczej przeszłości. Odpowiedziała, że nie przypomina sobie, by szukała informacji o Marcinie P.

"Nie badaliśmy struktury zarządu, jej udziałowca, czy reputacji osób, które wchodziły w skład tego podmiotu" - powiedziała. Dodała, że urząd powinien badać reputację osób, które wchodziły w skład zarządu przewoźnika lotniczego, a nie udziałowca. Zastrzegła przy tym, że i tak pozostawało to poza zakresem jej obowiązków.

Mętrak-Wacięga mówiła też, że nie wiedziała, iż Amber Gold znajduje się na liście ostrzeżeń publicznych KNF. "Skupialiśmy się na wynikach finansowych i prognozach finansowych przewoźnika lotniczego. Nie badaliśmy udziałowców" - zaznaczyła.

"Nie kojarzę przepisów, które zobowiązywałyby prezesa Urzędu do sprawdzania wiarygodności udziałowców przewoźnika lotniczego" - dodała.

Przyznała zarazem: "Mając tę wiedzę, którą mamy dzisiaj, zgadzam się w pełni, że wówczas istniały przesłanki do tego, żeby przyjrzeć się w sposób bardziej dogłębny udziałowcowi tej spółki. Wówczas nie mieliśmy - przynajmniej ja nie miałam - żadnych sygnałów, które wskazywałyby na fakt albo wątpliwej legalności działalności udziałowca przewoźnika lotniczego albo na fakt karalności prezesa zarządu tego głównego udziałowca".

Członkowie komisji śledczej pytali też świadka o kwestię sprawozdań finansowych z opinią biegłego rewidenta, których Jet Air nie przekazywały ULC. Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) wskazywała, że Urząd aż dziewięć razy w ciągu dwóch lat zwracał się o takie sprawozdanie, za każdym razem bez rezultatu. Andżelika Możdżanowska z PSL pytała więc, dlaczego ULC nie zdecydował się choćby zawiesić koncesji temu przewoźnikowi już w 2010 r. "Gdybyście wywiązali się ze swych obowiązków, to Marcin P. nie mógłby kupić linii lotniczych w 2011 r." - wskazywała posłanka ludowców.

"Zawieszenie lub cofnięcie koncesji przewoźnika lotniczego z powodu nieprzedstawienia sprawozdania finansowego poddanego opinii biegłego rewidenta (...) ma charakter fakultatywny. Nie ja wówczas podejmowałam decyzję o tym, czy ta decyzja powinna być zawieszona czy nie" - odparła Mętrak-Wacięga.

Pytana była też o to, czy ma poczucie popełnionego błędu w sprawie podmiotów z grupy OLT, czy mogła zrobić coś więcej, żeby można dzisiaj mówić o stuprocentowej rzetelności i staranności.

"Mając tę wiedzę, którą mam dzisiaj, prawdopodobnie ze swojej strony rekomendowałabym troszeczkę szersze działania ze strony urzędu" - odpowiedziała. Jej zdaniem także przepływ informacji w urzędzie powinien być wówczas lepszy.

Dyrektorka podkreśliła jednak, że po kontrolach ULC wyciągnął szereg wniosków i starał się wprowadzić nowe procedury, które pozwolą w przyszłości ograniczyć prawdopodobieństwo wystąpienia takich sytuacji.

"Jak wynika z dostępnej teraz informacji, wiele organów państwa posiadało tego typu informacje, które - gdyby dotarły wówczas zapewne do urzędu - mogłyby skutkować innym postępowaniem wobec przewoźników z grupy OLT niż miało to miejsce" - dodała.

Świadek pytana była także, czy po tym, jak Amber Gold ogłosił upadłość, nie miała poczucia, że ULC nie stanął na wysokości zadania.

"Może nie, że nie stanął na wysokości zadania ale, że prawdopodobnie powinien był, czy mógł szukać szerszych informacji, niż to do czego bezpośrednio zobowiązują go przepisy prawa" - powiedziała. "Wówczas prawdopodobnie nie widzieliśmy po prostu, gdzie informacji szukać, w związku z tym dostępu do nich nie mieliśmy" - mówiła.

Posłanka PSL pytała świadka, czy ponosi "jakąś wewnętrzną odpowiedzialność za to, że wielu podatników zostało oszukanych". "W mojej ocenie swoje obowiązki wykonywałam rzetelnie. Wszystkie dokumenty, które do mnie trafiały, były poddawane (sprawdzeniu-PAP) - w mojej ocenie - w sposób najbardziej rzetelny, w jaki byliśmy w stanie zrobić" - podkreśliła.

"Nikt z nas wówczas nie zakładał, że inwestycja Amber Gold w przewoźników lotniczych ma na celu jakiekolwiek oszukanie kogokolwiek, czy wyprowadzenie środków ze spółki, czy jakiekolwiek inne działania o charakterze nie do końca legalnym" - dodała.

W połowie 2011 r. Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express, pod którą działały linie OLT Express Regional (z siedzibą w Gdańsku, wykonujące rejsowe połączenia krajowe) oraz OLT Express Poland (z siedzibą w Warszawie, które wykonywały czarterowe przewozy międzynarodowe). Linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 r.

Dotychczasowi świadkowie z ULC, którzy zeznawali przed komisją śledczą, zwracali uwagę, że był problem z pozyskiwaniem sprawozdań finansowych od spółek OLT, a wcześniej też Jet Air. Zaznaczali jednocześnie, że ULC nie otrzymywał sygnałów od portów lotniczych i agentów obsługi naziemnej, że OLT nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań finansowych. W efekcie Urząd nie zdecydował się na cofnięcie koncesji przewoźnikowi należącemu do spółki Amber Gold.

Z kolei b. dyrektor Departamentu Lotnictwa w resorcie transportu Krzysztof Kapis stwierdził m.in., że nadzór resortu transportu nad Urzędem był, ale nie w takim zakresie, "jak byśmy chcieli". Ocenił też, że linie OLT Express cechował zbyt szybki rozwój, wskazujący na "duże ryzyko".

Głośno o sytuacji spółki Amber Gold zrobiło się w lipcu 2012 r., kiedy linie OLT Express zaczęły mieć kłopoty finansowe - zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika, a następnie spółka poinformowała, że wycofuje się z inwestycji w linie lotnicze. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. W połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosiła spółka Amber Gold.

Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. 13 sierpnia 2012 r. ogłosiła likwidację; tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.

Z materiału zebranego do tej pory przez Prokuraturę Regionalną w Łodzi - która prowadzi śledztwo mające ustalić, gdzie trafiły pieniądze wyprowadzone z Amber Gold - wynika m.in., że od 15 grudnia 2011 r. do 30 sierpnia 2012 r. na rzecz OLT Express przelano z kont Amber Gold 5 mln 800 tys. dolarów i 43 mln 600 tys. zł. Jak ustalono, mimo tego OLT Express nie realizowała swoich zobowiązań finansowych wynikających choćby z konieczności uregulowania rat leasingowych za samoloty. (PAP)