W urzędach pracy od nowego roku tłumy. W częstochowskim PUP w pierwszych dniach stycznia codziennie rejestruje się 170-200 osób, kilka razy więcej niż wcześniej. Kolejki ustawiają się o 3 nad ranem, uruchomiono dodatkowe stanowiska i drugą zmianę. Podobnie jest w całej Polsce.
Maja Goettig, główna ekonomistka Banku BPH, ocenia, że na koniec 2010 r. bez pracy może być nawet 2,2 mln rodaków. O 700 tys. więcej niż obecnie.
Firmy zwalniają ludzi, bo spowolnienie gospodarki świata zaczyna i nam dawać w kość. Kryzys odczuwają kolejne branże: po lotniczej, motoryzacyjnej i budowlanej nadchodzą złe czasy dla tekstylnej i sprzętu AGD.
Więcej w „Gazecie Wyborczej”