Głosowanie odbywa się w dwóch turach. W niedzielę głosuje północ kraju, a południe - dopiero 7 grudnia. Pełne rezultaty będą znane nie wcześniej niż w połowie przyszłego miesiąca.

Wybory w większości miejsc przebiegają spokojnie. Do najpoważniejszego incydentu doszło w dystrykcie Bitadi, ok. 800 km na zachód od stolicy kraju, Katmandu. Znaleziono tam ładunek wybuchowy domowej roboty, który został rozbrojony przez wojsko - poinformował rzecznik komisji wyborczej Naba Raj Dhakal.

Od piątku siły bezpieczeństwa rozbroiły ok. 30 takich ładunków, a podczas kampanii wyborczej dochodziło do niewielkich eksplozji. Władze o podkładanie bomb oskarżyły maoistowskich rebeliantów i wysłały 238 tys. członków sił bezpieczeństwa do ochrony lokali wyborczych.

W kraju, gdzie od obalenia monarchii trwa tumult okresu przejściowego, uprawnionych do głosowania jest około 15,4 mln ludzi. Wybierają swoich reprezentantów do 275-mandatowej izby niższej parlamentu na 5-letnią kadencję. Jednocześnie głosują na przedstawicieli siedmiu zgromadzeń prowincjonalnych - pierwszy raz, odkąd Nepal stał się republiką po dziesięcioleciu walk z maoistowską partyzantką w latach 1996-2006, w których życie straciło 17 tys. ludzi, i po obaleniu monarchii.

Reklama

W ciągu ostatnich 12 lat Nepal zmieniał 10 razy premiera i rząd; kryzysu politycznego nie rozwiązało przyjęcie w 2015 roku pierwszej konstytucji, która określiła kraj jako demokratyczne państwo federalne.

Centrowa partia Kongres Nepalski (KN) premiera Shera Bahadura Deuby, uznawana za proindyjską, w niedzielę rywalizuje z sojuszem utworzonym przez byłych maoistowskich rebeliantów (KPN-MC) z opozycyjną zjednoczoną marksistowsko-leninowską partią komunistyczną, czyli KPN-z (UML), postrzeganą jako bliższą Chinom.

Partia Deuby zawarła luźny sojusz z mniejszością etniczną Madeszi (Madhesi) z południowych żyznych równin Teraju, uważającą się za marginalizowaną przez główne partie polityczne. Deuba obiecał im znowelizowanie konstytucji, jeśli wygra wybory. Madeszi odrzucili dwa lata temu ustawę zasadniczą, argumentując, że postanowienia konstytucji nie uwzględniają ich interesów.

Komunistyczny sojusz obiecał podnieść PKB na jednego mieszkańca z 760 do 5000 dolarów w ciągu dziesięciu lat, co wymagałoby rocznej stopy wzrostu przekraczającej 20 proc. Kongres Nepalski ze swojej strony zobowiązał się do utworzenia 500 tys. miejsc pracy.

Nepal ma stopę wzrostu należącą do najniższych w Azji Południowej. Ponad jedną trzecią PKB stanowią pieniądze wysyłane do kraju przez pracujących za granicą. W ubiegłym roku 400 tys. Nepalczyków zarabiało poza krajem, głównie na budowach w krajach Zatoki Perskiej i w Malezji.

Ponad jedna piąta Nepalczyków żyje za niecałe 2 dolary dziennie, a niektóre części kraju wciąż odbudowują się po niszczycielskim trzęsieniu ziemi z 2015 roku, w wyniku którego zginęło 9 tys. osób.

Wynik wyborów zadecyduje o więzach Katmandu z Delhi i Pekinem. I Chinom, i Indiom zależy na wpływach w Nepalu, traktowanym jako strefa buforowa. Tradycyjnie położony w strefie wpływów indyjskich himalajski kraj w ostatnich latach, uprawiając dyplomatyczny ping pong z obu sąsiadami, zbliżył się do Pekinu.

165 deputowanych do Izby Reprezentantów jest wybieranych w bezpośrednich wyborach większościowych, a 110 poprzez reprezentację proporcjonalną - pierwszy raz na mocy nowej konstytucji, którą udało się uchwalić w 2015 roku, po latach przepychanek. Według niej dwuizbowy Parlament Federalny składa się z Izby Reprezentantów i Zgromadzenia Narodowego; w liczącym 59 członków Zgromadzeniu Narodowym 56 wybieranych jest w wyborach pośrednich, a trzech - mianowanych przez prezydenta. Kadencja w Zgromadzeniu trwa sześć lat.(PAP)

jhp/ pad/