Przemawiając do deputowanych ze swojej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Erdogan oświadczył, że Manbidż jest miastem "w większości arabskim" i że Turcja przywróci to terytorium "prawowitym właścicielom".

Turcja prowadzi ofensywę przeciwko kurdyjskiej milicji YPG (Ludowe Jednostki Samoobrony) w rejonie Afrinu w północno-zachodniej Syrii. Ankara zapowiada też wyparcie bojowników kurdyjskich z Manbidżu. Milicja YPG wspierana przez USA walczyła z Państwem Islamskim w Syrii. Amerykanie mają swoich żołnierzy w Manbidżu.

"Dlaczego tam (w Manbidżu) zostajecie? Odejdźcie" - mówił Erdogan, kierując te słowa do Amerykanów. "My tam przyjdziemy, by oddać te ziemie ich prawowitym właścicielom" - dodał.

W niedzielę szef Centralnego Dowództwa USA generał Joseph Votel oświadczył, że wycofanie żołnierzy USA ze strategicznie ważnego Manbidżu "to nie jest coś, co rozpatrujemy". Centralne Dowództwo (CENTCOM) odpowiada za operacje sił USA m.in. na Bliskim Wschodzie.

Reklama

Stany Zjednoczone mają około 2 tys. żołnierzy w północnej Syrii, wspierających ugrupowanie bojowników, zdominowane prze YPG, które w zeszłym roku wyparło dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS) z ich bastionów w Syrii. Turecka ofensywa zwiększyła napięcie na linii Ankara-Waszyngton. Turcja uważa YPG za organizację terrorystyczną, powiązaną ze zdelegalizowana Partią Pracujących Kurdystanu (PKK).

AP informuje, powołując się na turecką osobistość oficjalną, która zastrzegła sobie anonimowość, że w przyszłym tygodniu do Turcji ma przybyć sekretarz stanu USA Rex Tillerson. Według tureckich mediów oczekiwany jest też doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego H.R. McMaster.(PAP)

az/ mal/