Antysystemowe ugrupowanie, założone przez Beppe Grillo, weszło do polityki i parlamentu w 2013 roku pod hasłami całkowitej rezygnacji z korzystania z publicznych pieniędzy.

Ruch nie przystąpił też do systemu, zgodnie z którym podatnicy mogą przekazać 2 promile swego podatku od dochodów osobistych na działalność wybranej przez siebie partii politycznej. Wprowadził natomiast zasadę, zgodnie z którą jego parlamentarzyści i radni dobrowolnie obcinają sobie swoje pensje i oddają ich część na specjalny fundusz mikrokredytów dla małych i średnich firm działający przy Ministerstwie Finansów.

Media ujawniły, że na koncie funduszu brakuje prawdopodobnie około 1 miliona euro, które powinni oddać deputowani, senatorowie i lokalni działacze tej formacji.

Początkiem afery było ujawnienie przez demaskatorski program telewizji komercyjnej Mediaset byłego premiera Silvio Berlusconiego informacji o tym, że dwóch parlamentarzystów zadeklarowało zwrot około 90 tys. euro, ale faktycznie tego nie zrobiło. Zostali oni zmuszeni do rezygnacji z ubiegania się o ponowny mandat w wyborach 4 marca.

Reklama

Nie podając szczegółów, ruch Grillo przyznał w poniedziałek, że brakuje więcej pieniędzy niż wcześniej sądzono. Obecnie trwa wewnętrzna kontrola, by wyjaśnić okoliczności kwestii zaginionych pieniędzy.

Jeden z liderów ruchu, jego kandydat na premiera Włoch Luigi Di Maio, komentując tę sprawę oświadczył, że najważniejszą wiadomością powinno być to, że członkowie ugrupowania, jako jedynego w kraju, dobrowolnie oddali ze swych pensji dotąd 23 miliony euro. Zapewnił następnie: „Nie pozwolimy nikomu kompromitować Ruchu Pięciu Gwiazd”.

“Zgniłe jabłka znajdę i wyrzucę” - dodał Di Maio. Ogłosił, że spotka się z dziennikarzami śledczymi programu, którzy ujawnili sprawę deficytu. Afera ta, dodają komentatorzy, rzuciła cień na deklarujący się jako całkowicie przejrzysty i uczciwy ruch na trzy tygodnie przed wyborami.

Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)