Koncentracja władzy w Chinami w rękach prezydenta Xi Jinpinga może być korzystna na krótką metę, ale rodzi obawy co do stabilności systemu politycznego kraju w dłuższej perspektywie – ocenił we wtorek dla PAP ekspert z Uniwersytetu Harvarda Anthony Saich.

Dyrektor Centrum Demokratycznych Rządów i Innowacji im. Roya i Lili Ashów przy Uniwersytecie Harvarda skomentował w ten sposób plany usunięcia z chińskiej konstytucji limitu dwóch kadencji dla prezydenta kraju, co umożliwi Xi sprawowanie tej funkcji bezterminowo. W niedzielę projekt zostanie poddany pod głosowanie chińskiego parlamentu, ale eksperci nie mają wątpliwości, że będzie przyjęty.

"Ta decyzja budzi wątpliwości na temat systemu politycznego Chin. To wyraźne odejście od pomniejszania roli jednego (przywódcy) i podkreślania rządów kolektywnych" - ocenił Saich.

Trwa ładowanie wpisu

"Xi nie ufa, że państwo i społeczeństwo będą realizować jego politykę, a to jest najnowsza oznaka prowadzonej przez niego ponownej koncentracji władzy w centrum partii, a nawet w rękach jednostki" - podkreślił ekspert.

Reklama

Część komentatorów sądziła, że konsolidacja władzy umożliwi Xi przeprowadzenie zbawiennych dla kraju reform politycznych i gospodarczych, które do tej pory blokowały grupy interesu i konserwatywni dygnitarze partii.

"Na krótką metę to może zadziałać, ale w dłuższej perspektywie może powiększyć niestabilność, ponieważ jeszcze bardziej oddala instytucjonalizację sukcesji władzy w Chinach" - ocenił Saich.

Zniesienie limitu kadencji dla prezydenta jest kolejnym sygnałem, że Chiny zmieniają rządy jednopartyjne na rządy jednoosobowe. Rozwiewa to wątpliwości, czy Xi chce pozostać przy władzy dłużej niż wynikałoby to z wypracowanego przez ostatnie dekady modelu politycznego – ocenił w rozmowie z PAP hongkoński politolog Joseph Cheng.

>>> Czytaj też: Chiny zapowiadają otwarcie rynku. Stawką jest pozyskanie zagranicznych inwestycji

Sygnały, że Xi dąży do przedłużenia i zacieśnienia swojej władzy, widoczne były już na ubiegłorocznym XIX zjeździe KPCh, na którym obsadził on kluczowe komitety swoimi stronnikami, a do partyjnego statutu dopisano jego oficjalną doktrynę. W czasie zjazdu wbrew niepisanym regułom sukcesji władzy nie naznaczono następcy Xi, który mógłby przejąć władzę w 2022 roku.

"To doprowadzi do znacznych przepychanek o najważniejsze stanowiska przez kolejne pięć lat. Dla niektórych ten krok może być oznaką słabości chińskiego systemu, skoro Xi sądzi, że sukces jego polityki zależy od niego samego. To jasne, że nie wszyscy są z tego kroku zadowoleni" - ocenił Saich.

W przeszłości przekazywanie władzy w Chinach bywało trudne i ryzykowne. Mao Zedong trzykrotnie wybierał swojego następcę, a pierwszych dwóch zginęło w kontrowersyjnych okolicznościach. Z kolei Deng Xiaoping po odsunięciu od sterów trzeciego protegowanego Mao, Hua Guofenga, sam dwa razy zmieniał zdanie w sprawie swojego następcy i ostatecznie zdecydował się na Jiang Zemina.

W kraju rządzonym przez Komunistyczną Partię Chin urząd prezydenta odgrywa w dużej mierze ceremonialną rolę, a prawdziwa władza spoczywa w rękach sekretarza generalnego partii i przewodniczącego Centralnej Komisji Wojskowej. Wszystkie te trzy funkcje pełni Xi.

Według Saicha urząd prezydenta ma jednak znaczenie zarówno symboliczne, jak i praktyczne. Ekspert zwrócił uwagę, że głowom innych państw, na przykład prezydentowi USA, wypada spotykać się z prezydentem, tymczasem rozmowy z sekretarzem generalnym partii komunistycznej mogą wzbudzić u niektórych wątpliwości. Poza tym głowa "wielkiego narodu", jak Chiny chcą się obecnie prezentować światu, jest ważniejsza niż szef partii politycznej – dodał.

Tegoroczna sesja Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (OZPL), czyli chińskiego parlamentu, rozpoczęła się w Pekinie w poniedziałek i potrwa do 20 marca.

>>> Czytaj też: Trump jest zachwycony dożywotnią władzą Xi Jinpinga? CNN ujawnia nagranie z zamkniętego spotkania prezydenta USA