Pierwsza grupa już dziś musi się liczyć ze stratami z tego tytułu, ale przykre konsekwencje mogą dotknąć też pozostałe banki – mówi Mariusz Klimczak, prezes Banku Ochrony Środowiska. Przyznaje mu rację Jacek Obłękowski, prezes Dominet Banku: – Duża skala zaangażowania firmy w instrumenty pochodne na waluty z pewnością przełoży się na jakość obsługi wszystkich linii kredytowych.

Jak bańka mydlana pęka przekonanie, że banki, które trzymały się z daleka od instrumentów pochodnych na waluty, mogą spać spokojnie. Świadczą o tym pojawiające się co chwila wnioski o upadłość. Po należącej do Grupy Rafako firmie Elwo tym razem z powodu opcji mogą zbankrutować Huty Szkła Krosno. Spółka wniosek o upadłość złożyła na koniec zeszłego tygodnia. Jeszcze w połowie stycznia informowała o renegocjowaniu umów kredytowych w PKO BP i Banku Handlowym. Kłopot teraz będą miały oba banki, choć w Handlowym spółka opcji nie nabywała. Wniosek o upadłość z możliwością zawarcia układu 16 stycznia złożyły Odlewnie Polskie. - Chcemy uniknąć bankructwa. Zależy nam na zawarciu układu, liczymy, że bankom również. Inaczej stracą nie tylko na rozliczeniu opcji, ale też na obsłudze kredytów - tłumaczy Zbigniew Ronduda, prezes Odlewni Polskich. Zdaniem Michała Krawczyka, partnera zarządzającego w Kancelarii Krawczyk i Wspólnicy, na razie mamy do czynienia z czubkiem góry lodowej. - Z powodu instrumentów pochodnych na waluty wnioski o upadłość składa wiele firm nienotowanych na giełdzie. O tym opinia publiczna nie jest informowana - mówi. Kancelaria obsługuje kilkudziesięciu klientów z opcjami walutowymi, a także innymi instrumentami powiązanymi z kursem walut. Krawczyk podkreśla, że na skraju bankructwa stoją nie tylko małe spółki, ale też przedsiębiorstwa z przychodami przekraczającymi 200 mln zł, zatrudniającymi po kilkaset osób. Według Krawczyka bankom nie uda się uniknąć strat z tytułu instrumentów pochodnych. - Będzie to co najmniej 1 mld zł, choć może być i dużo więcej - zaznacza. Wiele zależy od kursu złotego i to nie tylko wobec euro czy dolara, lecz także japońskiego jena. Swapy procentowo-walutowe na jena, które wykorzystywano do obniżenia kosztów kredytu, zaczynają wygasać w połowie tego roku. Tylko od początku roku cena jena skoczyła z 3,28 do 3,92 zł. Bankowcy nie ukrywają, że opcje to nie tylko problem firm, które je mają, lecz również starających się o kredyty. – Każda jest mocno prześwietlana, podpisuje oświadczenie o swoim zaangażowaniu w instrumenty pochodne. Za oznajmienie nieprawdy grozi zarządowi odpowiedzialność karna – mówi Wojciech Sobieraj, prezes Alior Banku, który właśnie startuje z kredytowaniem przedsiębiorstw. W taki sposób radzą sobie również inne banki.

Halina Kochalska

Dziennik.pl

Reklama