- Zapomnijcie o wizerunku robotników, który opiera się na produkcji wszelkiego rodzaju tanich rzeczy nawałem ciężkiej pracy. Chińska siła robocza kurczy się, a jej populacja szybko starzeje - pisze w felietonie dla Bloomberga Daniel Moss.

Być może wiele osób na Zachodzie nie zauważyło tego, ale Pekin tak: Bloomberg News poinformowało w poniedziałek, że chiński rząd planuje zakończyć politykę ograniczania wielkości rodzin, która była jedną z przyczyn pojawienia się niedoboru pracowników w tym kraju.

Do 2030 roku około jedna czwarta chińskiej populacji będzie się znajdowała w wieku 60 lat lub powyżej – wynika z ubiegłorocznych rządowych prognoz. To około 13-proc. wzrost w porównaniu do danych z 2010 roku. Liczba osób w wieku produkcyjnym jest ogromna i wynosi około miliarda, ale szybko maleje. Przypadkowo tak się składa, że to właśnie około 2030 roku chińska gospodarka ma stać się w miejsce amerykańskiej największą na świecie.

Ostatnie działania mające na celu zwiększenie liczby urodzeń podkreślają wyzwania, przed jakimi stoją Chiny, które będą musiały dostosować się do spowolnienia i ewolucji własnego wzrostu gospodarczego. Droga do globalnej supremacji, jeśli to jest cel Chin, jest trudniejsza niż wyobraża sobie wiele osób. Złagodzenie limitów wielkości rodzin potwierdza to.

Chińska gospodarka wyewoluowała tak bardzo, że nie może opierać się ciągle na taniej produkcji. Przykładowo, udział Chin w globalnym przemyśle odzieżowym i tekstylnym maleje, a płace w tych sektorach rosną – podaje South China Morning Post (obywatele z Zachodu mogą sprawdzić metki kupowanych ubrań; wielu z nich powie, że zostały wyprodukowane w Wietnamie, Pakistanie czy Indonezji). Starzejąca i kurcząca się chińska siła robocza jest czynnikiem, która napędza powyżej wskazane zjawisko. Napędza również chińskie inwestycje w takich obszarach jak robotyka i pojazdy napędzane nowymi rodzajami energii. To elementy nowego modelu gospodarczego dla kraju o kurczącej się sile roboczej.

Reklama

Podczas gdy Chiny starają się złagodzić swój demograficzny kryzys, tamtejsze starzejące się społeczeństwo wpływa na budżetowe niedobory systemu emerytalnego. Składki od chińskich pracowników nie pokrywają już emerytalnych potrzeb, więc powstałą dziurę musi zasypywać państwo. Zmusza to Pekin do przyśpieszenia wysiłków w celu zahamowania rosnącego zadłużenia przedsiębiorstw, bowiem będzie musiał skoncentrować się na pokryciu własnych deficytów. Może to również częściowo wyjaśniać, dlaczego Chiny stopniowo zachęcają cudzoziemców do zwiększenia udziałów w tamtejszym rynku obligacji. Chiński rynek finansowy, jak już pisałem, jest relatywnie mały (w porównaniu do USA), jeśli weźmiemy pod uwagę wielkość chińskiej gospodarki. Chiny będą musiały go rozwinąć.

Rząd próbuje wszystkiego co w jego mocy, żeby podtrzymać tempo wzrostu i znajdować się wśród jego globalnych liderów.

Mówiąc bardziej dosadnie, Chiny nie chcą się stać drugą Japonią.

Pamiętacie, gdy Japonia miała przejąć władzę nad światem? Potem dopadła ją demografia. Chociaż wciąż jest krajem z dobrze prosperującym społeczeństwem, scenariusz jej globalnej dominacji, który został spopularyzowany w 1993 roku przez książkę i film „Rusing Sun”, dzisiaj wygląda dziwnie. Sposób na osłabienie ciosu, jaki otrzymała tamtejsza gospodarka? Chociaż brakuje jej pracowników, a imigracja na wielką skalę pozostaje tam tematem tabu, kraj jest pionierem w zakresie automatyzacji. Chociaż Japonia ma relatywnie niewielu obywateli w wieku produkcyjnym, którzy mogą pracować na starszych obywateli, bogata gospodarka pozwala jej na utrzymywanie hojnego państwa socjalnego.

Pekin musi sam zorientować się, jak rozwinie się jego sytuacja. Uświadomił sobie przynajmniej jedno: kluczowe będą przyszłe pokolenia.

>>> Czytaj także: Zmierzch transatlantyzmu. Polska w obliczu wojny USA - Europa