Zdaniem rozmówcy gazety, rok 2015 to jest pierwsza technicznie możliwa data. W tym roku to mogłoby być realne, ale niekoniecznie dla Polski dobre.

Na uwagę, iż premier Tusk ubolewał, że doradcy prezydenta "strzelają datami", Glapiński odpowiada: "Premier sam strzela datami: najpierw bez konsultacji nawet z ministrem finansów Jackiem Rostowskim wymienił 2011 r, potem strzelił 2012, a teraz przebąkuje coś o 2013".

Tymczasem - w opinii rozmówcy "GW" - zawirowania na rynkach finansowych zapewne potrwają dwa lata, w tym czasie Polska nie powinna wchodzić do przedsionka euro, czyli ERM II. Nie wiadomo, czy będziemy spełniać w tym czasie kryteria, które pozwalają na wejście do strefy euro.

Teraz spełniamy tylko jedno: proporcji zadłużenia do PKB (Unia wymaga, by dług był niższy od 60 proc. PKB). Nie spełniamy zaś kryterium inflacyjnego, bo w czasie kryzysu inflacja w krajach UE spadła, Unia zmierza nawet ku deflacji - akcentuje Glapiński.

Reklama

Cała rozmowa z doradcą ekonomicznym prezydenta RP w "Gazecie Wyborczej".