W wywiadzie dla gazety Lawrence Summers powiedział, że nagląca potrzeba podniesienia w krótkim terminie wydatków przez poszczególne rządy spycha obecnie na dalszy plan długoterminowy cel rozwiązania problemu globalnej nierównowagi, która zdaniem wielu ekonomistów wywołała kryzys finansowy.

Amerykańska administracja nie ma wyboru; musi podjąć zakrojoną na dużą skalę akcję, żeby „ochronić system rynkowy przed jego własnymi wynaturzeniami” – podkreślił Summers.

Te wypowiedzi, zaprezentowane przed zaplanowanym na przyszły miesiąc kluczowym szczytem G20, dają jasno do zrozumienia, że amerykańska administracja chce, aby kraje uprzemysłowione podzieliły się odpowiedzialnością za urzeczywistnienie globalnego odrodzenia napędzanego przez popyt. Amerykanie nie sądzą przy tym, że wszystko można złożyć na barki Chin.

„Tradycyjnie na porządku dziennym tematu globalnej nierównowagi pojawia się hasło: więcej popytu w Chinach i mniej w Ameryce. Nikt jednak nie sądzi, że jest to właściwy program na dzisiaj” – mówi Summers w wywiadzie dla "Financial Times".

Reklama

„Obecnie nie ma takiej gospodarki, która powinna właśnie teraz zmniejszać swój wkład do globalnego popytu. Jest to rzeczywiście problem mający wymiar uniwersalny”.

W średnim okresie czasu USA i inne kraje zachodnie powinny powrócić do standardów życiowych na miarę posiadanych środków, ale teraz każdy musi zdecydowanie zwiększać wydatki.

„Dla G20 opowiednim przesłaniem w sferze makroekonomii jest właśnie globalny popyt i świat tego potrzebuje” – podkreśla Summers.

Summers jest powszechnie uważany za najbardziej prorynkowo nastawionego członka ekipy w Białym Domu, w latach 1990-tych był ostatnim sekretarzem skarbu w administracji Billa Clintona. Teraz twierdzi, że „ogromny cios został zadany” teoriom deliberującym nad tym, czy rynek ma wrodzony mechanizm samoregulacji.

W chwili, gdy wśród Republikanów coraz bardziej nasila się krytyka agresywnej reakcji Waszyngtonu na kryzys, Summers prezentuje nietuzinkowe argumenty na rzecz interwencji amerykańskiego rządu.

„Założenie, że gospodarka sama powraca do stabilizacji jest na ogół słuszne, ale kilka razy na sto lat okazuje się ono jednak fałszywe. I obecnie nadszedł właśnie jeden z takich momentów, kiedy zachodzi potrzeba nadzwyczajnych działań ze strony państwa”.

Wpływy Summersa w Białym Domu są znaczne, zwłaszcza w sytuacji
kłopotliwego startu sekretarza skarbu Tima Leithnera, kiedy w momencie nominacji wyszło jaw, że nie zdążył on na czas uregulować podatków w kwocie 34 tys. dolarów.

Szef doradców ekonomicznych Obamy odważnie broni programów administracji zmierzających do rozwiązania historycznie głębokich nierówności społecznych w USA. Ale na każdym kroku podkreśla, że głównym celem i zdaniem jest przywrócenie w Ameryce do zdrowia kapitalistycznego systemu rynkowego.

Tłum. T.B.