WIG zaczął od zwyżki, ale jeszcze przed 11.00 znalazł się na minusie. Wrócił do 23 tys. pkt. Widać, że strefa 22,8-23 tys. pkt odgrywa istotną rolę i na podstawie zachowania rynku na tym poziomie trzeba budować scenariusze na przyszłość. Póki jesteśmy ponad tą barierą uzasadniony jest ostrożny optymizm. Zejście poniżej niej będzie znów zachęcać do negatywnego spojrzenia na przyszłą koniunkturę.

Ostatnie notowania potwierdzają wszystkie słabości naszego parkietu – brak fundamentalnych przesłanek do wzrostu, brak kapitału chętnego do płacenia coraz więcej za walory i przede wszystkim brak okresu akumulacji papierów, który tworzyłby podstawę do trwalszego ruchu w górę. Inwestorzy mają świadomość, że główną przesłanką przemawiającą za wzrostem jest to, że wcześniej giełda mocno spadła.

Zniżka była silniejsza niż się można było tego u progu tego roku spodziewać. To wywołuje skłonność do polowania na dołek. Dopóki jednak inwestorzy będą chcieli kupować jedynie wtedy, gdy przez rynek przetoczy się silna przecena, a nie będą gotowi wydawać pieniędzy po okresie wyraźniejszego wzrostu, trudno będzie mówić o możliwości ukształtowania trwalszej tendencji zwyżkowej.

Widać, że nasi inwestorzy obawiają się tego, że ruch zwyżkowy na świecie, nie przybierze trwalszego charakteru. Obawa jest tym większa, że S&P 500 szybko zbliżył się do bardzo silnej bariery, jaką jest teraz 800 pkt. W obawie przed odbiciem od niej niewielu chce ryzykować kupno akcji u nas. Można jednak przypuszczać, że im dłużej amerykański parkiet będzie się bronił przed zniżką (wystarczy, że przez pewien czas będzie tkwił na podobnym poziomie i dawał nadzieję na pokonanie bariery 800 pkt), tym bardziej będzie rosła pewność siebie kupujących u nas.

Reklama

Często się zdarza, że długo zwlekamy z podążaniem za zwyżkami na świecie, by potem w jedną, dwie sesje, nadrobić całe zaległości. By było to jednak możliwe, konieczne jest utrzymanie naszego rynku na obecnych poziomach, nie dopuszczenie do większego spadku, który mógłby wyzwolić lawinę realizowania zysków.

Nastrój w Europie psują dziś dane o najszybszym od początku lat 70. XX wieku wzroście bezrobocia w Wielkiej Brytanii. U nas inwestorzy będą w niepewności czekać na dane o produkcji przemysłowej. W sumie nie powinna to być sesja, która w istotny sposób zmieni obraz rynków.