Rząd rozważa wprowadzenie nowego mechanizmu waloryzacji emerytur i rent. Jest już gotowy projekt ustawy. – Podwyżka w przyszłym roku wyniesie minimum 70 zł – deklaruje w rozmowie z DGP jeden z ministrów. Ale nie wszyscy na nowych zasadach skorzystają.

Dziś świadczenia są podwyższane zgodnie ze wskaźnikiem, na który składa się wysokość inflacji z poprzedniego roku oraz 20 proc. wskaźnika realnego wzrostu płac. Nowy wzór przewiduje, że każdy otrzyma podwyżkę tylko o wskaźnik inflacji (czyli o 2,6 proc.), przy czym minimalnie będzie to wspomniane 70 zł.

W praktyce zyskają więc osoby, których świadczenie nie przekracza dziś 2147 zł. PiS nie ukrywa, że to gest w kierunku rzeszy emerytów o niższych dochodach. Minimalne świadczenie urośnie do okrągłych 1100 zł. To o 36 zł więcej, niż gdyby było waloryzowane według dotychczasowych zasad.

Nowy mechanizm ma być wprowadzony zamiast dyskutowanego w kuluarach rządu jednorazowego dodatku dla emerytów czyli 500 plus. To gest wobec rzeszy emerytów o niższych dochodach i przekonania PIS , że po 500 plus dla rodzin obóz rządzący powinien wykonać materialny gest pod adresem seniorów.

Waloryzacja według obecnych zasad ma kosztować 6,9 mld zł i tyle zarezerwowano na nią w budżecie. Nowy wzór ma kosztować więcej niż 7 mld zł, choć dokładnej kwoty nie znamy. O takim rzędzie wielkości mówił premier Mateusz Morawiecki w zeszłotygodniowej rozmowie z kanałem Polsat News. Ostateczne koszty poznamy na początku przyszłego roku, gdy będzie znany faktyczny wskaźnik inflacji.
Reklama
Obecnie przy określaniu waloryzacji emerytur i rent do stopy inflacji dodaje się 20 proc. wzrostu płac. Żeby zminimalizować koszty planowanych zmian, rząd zdecydował się usunąć ze wzoru część wynikającą ze wzrostu płac. Zaoszczędzone środki zostaną przeznaczone na podwyżkę co najmniej 70 zł dla pobierających najniższe świadczenia. Z punktu widzenia budżetu nowy wzór oznacza przesunięcie korzyści w stronę osób o niższych świadczeniach. Z zapisanych w budżecie 6,9 mld zł koszt podwyżki świadczeń zgodnie ze wskaźnikiem inflacji to 5,5 mld zł. Reszta, 1,4 mld zł, to wydatki wynikające ze wskaźnika wzrostu płac.
Dla budżetu ta operacja może się okazać w 2019 r. tańsza niż łączne koszty waloryzacji i wypłacenia jednorazowych dodatków nazywanych 500+ dla seniorów. Poprzedni raz dodatki wypłacono w 2016 r. Wynosiły 50–400 zł i były wypłacane osobom, których świadczenia nie przekraczały 2 tys. zł. Kosztowały 1,4 mld zł. No wy pomysł na waloryzację z punktu widzenia budżetu ma jedną wadę: podbija bazę świadczeń i powoduje, że niższe świadczenia rosną szybciej, niż to wynika z dotychczasowego wzoru podwyżek.
Dla osób z minimalnymi emeryturami ten rodzaj waloryzacji oznacza podwyżkę świadczenia o prawie 7 proc. A to oznacza, że w przyszłości, gdy rząd wróci do dotychczasowego modelu, wydatki na wszystkie świadczenia będą rosły szybciej. Beneficjentami waloryzacji będzie ponad 5 mln emerytów, rencistów i rencistów rodzinnych z ZUS oraz ponad 1 mln emerytów i rencistów z KRUS. Nowy sposób wyliczania podwyżek świadczeń będzie natomiast mniej korzystny dla górników czy służb mundurowych, których świadczenia są z reguły wyższe niż przeciętne świadczenia w ZUS.
Choć nowy wzór może budzić niezadowolenie osób o wyższych świadczeniach, nie powinien budzić wątpliwości prawnych. „Ustawodawca ma znaczną swobodę w kształtowaniu mechanizmu waloryzacyjnego. Trybunał nie jest kompetentny, by ocenić, czy ustawodawca przyjął najbardziej trafne rozwiązania prawne w przedmiocie waloryzacji świadczeń zabezpieczenia społecznego. Ocena ta należy do wyborców, przed którymi parlament ponosi odpowiedzialność polityczną” – to fragment uzasadnienia Trybunału Konstytucyjnego do orzeczenia o zgodności z konstytucją waloryzacji kwotowej. W tym przypadku wątpliwości byłoby jeszcze mniej, gdyż wzór zawierający wskaźnik inflacji zapewnia, że świadczenia nie tracą na wartości.
Dotychczasowy wzór podwyżki świadczeń, w części oparty na wskaźniku wzrostu płac, miał dawać emerytom szansę na skorzystanie z owoców wzrostu PKB. Nowa propozycja to z kolei odpowiedź na rosnącą liczbę niższych świadczeń, co jest efektem m.in. obniżenia wieku emerytalnego. To także wyciągnięcie wniosków z dotychczasowych doświadczeń w Polsce, ale i z tego, co się dzieje w innych krajach.
W 2012 r. rząd Donalda Tuska zrobił kwotową podwyżkę świadczeń o 71 zł. Później w wyborczym 2015 r. przeprowadzono waloryzację mieszaną, gwarantując, że podwyżka świadczeń nie może być niższa niż 36 zł, ale zachowując dotychczasowy wzór wyliczania podwyżki świadczenia. Powodem była niska inflacja. Wreszcie PiS w 2016 r. obok ustawowej podwyżki wypłacił wspomniane wcześniej jedno razowe dodatki dla emerytów. ZUS analizował tendencje, jakie występują w innych krajach, i faktycznie modele bywają różne. Tak jest np. we Włoszech, gdzie najwyższe świadczenia są podwyższane tylko o wskaźnik inflacji.