Donald Trump jest bardziej popularny w Europie Wschodniej niż Zachodniej, ale to Wschód ma bardziej racjonalne podejście do prezydenta USA i jego polityki - ocenia węgierski dziennikarz i pisarz Boris Kalnoky w felietonie w anglojęzycznym portalu Deutsche Welle.

Według autora pozytywne nastawienie mieszkańców krajów Europy Wschodniej do Trumpa wynika m.in. z tego, że lubią oni "mówiących bez ogródek mężczyzn, którzy nie boją się mówić tego, co myślą", a jeśli "są przy tym wulgarni, to tym lepiej". Jako drugi powód wskazuje, że "ludzie na Wschodzie (Europy) lubią (Trumpa), bo lubią USA".

Tymczasem zdaniem Kalnokyego w krajach "starej Unii" Trumpa "lubią mniej dla zasady, chociaż wielu z nich, zwłaszcza w Niemczech, uważa się za część +Zachodu+".

Powołując się na wyniki badania opinii ośrodka Pew Reserach Center z czerwca br., Kalnoky konstatuje w poniedziałkowym komentarzu, że "wizerunek Ameryki (w Europie Wschodniej) i nasza opinia o Trumpie to dwie różne rzeczy (...)".

"Zaufanie do Trumpa może być wyższe w Europie Wschodniej (ok. 35 proc.) niż na Zachodzie (ok. 10 proc.), ale nasza wiara w niego jest dość ograniczona (...). Podczas gdy po wyborze Trumpa zaufanie do prezydenta USA spadło u nas (...), nie wpłynęło to na nasz pozytywny wizerunek USA. Na Zachodzie inaczej - ludzie potępiali tam USA za prezydentury George'a W. Busha, uważali ten kraj za wspaniały za prezydentury Baracka Obamy, a teraz potępiają go znowu za prezydentury Trumpa" - podkreśla autor.

Reklama

Jego zdaniem można z tego wysnuć tylko jeden wniosek - że "my na Wschodzie przyglądamy się różnym rzeczom wnikliwiej i myślimy bardziej realistycznie niż nasi odpowiednicy na Zachodzie".

"Trump ma charakter. Nam to się podoba. Jego podejście do migracji? My patrzymy na te sprawy w ten sam sposób. Jego polityka +Ameryka przede wszystkim+? My mamy tak samo - (węgierski premier Viktor) Orban mówi +Węgry przede wszystkim+, w Polsce jest to +Polska przede wszystkim+. Ponieważ jednak USA to nie Węgry ani Polska, nie możemy ufać Trumpowi - nie zależy mu na naszym powodzeniu, ale na powodzeniu Amerykanów. Nam też nie zależy na jego powodzeniu, lecz na naszym własnym" - pisze Kalnoky, oceniając, że takie podejście jest "normalne i uczciwe".

Jego zdaniem w Europie Wschodniej częściej niż w Zachodniej pada pytanie o to, kiedy interesy z USA są zbieżne, a kiedy nie.

"Wojna handlowa Trumpa przeciw UE? Dla nas jest szkodliwa, bo należymy do UE. Polityczne ataki Trumpa na UE? To może nam pomóc, jeśli Europa Zachodnia chce nas zmuszać do robienia rzeczy, których robić nie chcemy. Musimy więc bronić się, gdy Trump i USA działają na naszą niekorzyść, zabiegać o ich względy, gdy przynoszą coś pozytywnego, i poszukiwać pragmatycznych kompromisów, gdy leży to w naszym interesie" - przekonuje Kalnoky.

Wiodąca pozycja silnych USA na świecie jest w jego ocenie pożądana, a polityka pod hasłem "Ameryka przede wszystkim" to "najmocniejsza gwarancja naszego bezpieczeństwa, jaką jesteśmy w stanie sobie wyobrazić". "Ameryka, która nie chce już dominować, nie może nas ochronić. W ostatecznym rozrachunku Niemcy, na przykład, z pewnością nie ochronią nas przed Rosją, podobnie jak Francuzi. Oczywiście z chęcią będziemy na razie handlować z Rosjanami. Pod warunkiem, że nam nie będą grozić" - konkluduje Kalnoky.