Książka "Strach" o Donaldzie Trumpie, napisana przez Boba Woodwarda, to szansa na poznanie od wewnątrz nie tylko administracji prezydenta USA, ale także sposobu podejmowania przez niego decyzji - zdaniem autora często chaotycznych i niebezpiecznych dla świata.

Bob Woodward to znany dziennikarz, obecnie zastępca redaktora naczelnego "The Washington Post", który razem z Carlem Bernsteinem w latach 70. ujawnił aferę Watergate, zakończoną ustąpieniem z urzędu prezydenta Richarda Nixona. Do tej pory Woodward opisał działalność ośmiu prezydentów USA - Trump jest dziewiątym. Jego najnowsza publikacja "Strach: Trump w Białym Domu" jest już w polskich księgarniach.

"Prawdziwą władzę daje - nie chce nawet wymieniać tego słowa - strach" - powiedział Trump pod koniec marca 2016 r., gdy rywalizował jeszcze m.in. z Hillary Clinton o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. To ta wypowiedź dała tytuł całej książce, którą otwiera kontrowersyjna sprawa wypowiedzenia układu USA z Koreą Południową - układu będącego podstawą ich wzajemnych stosunków gospodarczych (umowa KORUS), ale także sojuszu wojskowego.

Rakieta z Korei Północnej, która obecnie - jak przypomina Woodward - może przenieść broń jądrową, jest w stanie dolecieć do Los Angeles w 38 minut. Wykrycie takiego pocisku jest możliwe już po 7 sekundach od jego wystrzelenia, ale tylko dzięki współpracy wojskowej z Koreą Południową. Bez tego Amerykanie mają do dyspozycji jedynie radary na Alasce, które wykryją rakietę dopiero po 15 minutach. Różnica między 7 sekundami a 15 minutami - jak zauważa Woodward - jest olbrzymia, a to na rzecz tej różnicy, a tym samym przeciwko bezpieczeństwu USA, działał Trump.

"Problem ten nie pojawiłby się, gdyby nie wściekłość Trumpa wywołana informacją, że Stany Zjednoczone notują ujemny bilans handlowy z Koreą Południową (różnica wynosiła 18 miliardów dolców co roku), a do tego przeznaczają 3,5 miliarda dolarów rocznie na utrzymanie swoich żołnierzy na terytorium sojusznika (...). Opinia publiczna nie orientowała się w powadze sytuacji. Trump wydawał się nieobliczalny: ciągle lawirował i rzadko prezentował stałe poglądy. Kiedy wpadał w kiepski nastrój, potrafił się wściec z dowolnego powodu - ważnego lub błahego. Podejmował wówczas decyzje takie jak w kwestii umowy KORUS: +Dzisiaj się z niej wycofujemy+" - pisze Woodward.

Reklama

Ostatecznie do tego nie doszło, ale nie dzięki refleksji samego Trumpa, lecz - jak przedstawia to Woodward - dzięki urzędnikom w Białym Domu, którzy ukrywali przed prezydentem dokumenty. "Był to ni mniej, ni więcej, tylko administracyjny zamach stanu podważający wolę prezydenta Stanów Zjednoczonych i jego konstytucyjną władzę" - napisał dziennikarz, który opisał działania administracji Trumpa, w tym Gary'ego Cohna - byłego prezesa banku Goldman Sachs, a we wrześniu 2017 r. głównego doradcy gospodarczego. Według Cohna, wypowiedzenie umowy KORUS byłoby katastrofalne dla bezpieczeństwa Amerykanów.

Sprawa polityki Trumpa wobec azjatyckich państw, w tym także zagrażających amerykańskiej supremacji Chin, które stają się światową potęgą gospodarczą, a w konsekwencji militarną, to tylko fragment opisu Woodwarda. "Strach", liczący ok. 500 stron i 42 rozdziały, koncentruje się na wielu sprawach związanych z podejmowaniem decyzji w Białym Domu, w tym zwłaszcza w Gabinecie Owalnym i pokoju dowodzenia, a także na pokładzie Air Force One.

Wśród najciekawszych wątków opisywanych przez Woodwarda jest sprawa domniemanego wpływu Rosji na wybory w USA w 2016 r. Do dziś zresztą temat ten nie schodzi w Stanach Zjednoczonych z pierwszych stron gazet. W książce "Strach" czytelnicy mogą zapoznać się wnioskami raportu wywiadowczego w tej sprawie. "Putin i władze Rosji mają wyraźne preferencje w stosunku do prezydenta elekta Trumpa" - ocenili na początku stycznia 2017 r. szefowie największych instytucji wywiadowczych, w tym Agencji Bezpieczeństwa Narodowego, CIA, FBI i Wywiadu Narodowego. Co ciekawe, informacje te - podane w innej formie opinii publicznej jeszcze podczas kampanii wyborczej - zostały przykryte przez aferę związaną z wulgarną wypowiedzią Trumpa o kobietach nagraną tuż przed programem NBC "Access Hollywood".

Raport zawierał także pikantne sugestie dotyczącego pobytu Trumpa w hotelu Ritz Carlton w Moskwie i wynajęcia rosyjskich prostytutek. Hotel ten był pod ścisłym nadzorem FSB, której funkcjonariusze mieli nagrać perwersyjne zachowania Trumpa za pomocą ukrytych mikrofonów i kamer. Podczas przedstawiania tego fragmentu dokumentu - jak czytamy w książce - Trump zaprzeczył tym doniesieniom.

Wśród bohaterów książki pojawiają się najbliżsi współpracownicy Trumpa - postaci z pierwszych stron gazet i programów telewizyjnych, m.in. Steve Bannon - dyrektor kampanii wyborczej Trumpa i jego były doradca, John O. Brennan - były szef CIA, James Comey - były dyrektor FBI, Jared Kushner - zięć Trumpa, a jednocześnie jego doradca i szef Biura Amerykańskich Innowacji przy Białym Domu, Mike Pompeo - obecny sekretarz stanu, dawniej szef CIA, Jeff Sessions - do niedawna prokurator generalny i minister sprawiedliwości USA, Ivanka i Melania Trump - córka i żona prezydenta. Na kartach książki pojawiają się także były sekretarz stanu USA Rex Tillerson oraz sekretarz obrony James Mattis, emerytowany czterogwiazdkowy generał Marines, który przed kilkoma dniami ogłosił rezygnację tuż po zapowiedzi Trumpa wycofania amerykańskich wojsk z Syrii.

W publikacji Woodworda tylko raz pojawia się kwestia związana Polską, dotyczy ona jedności Europy i NATO, w kontekście zagrożenia związanego z imperialną polityką Rosji. W książce pojawia się też informacja, że Rosjanie prywatnie ostrzegali Jamesa Mattisa, że w razie wojny w rejonie Bałtyku nie zawahają przed użyciem taktycznej broni nuklearnej przeciwko NATO.

"Wywiady do tej książki zostały przeprowadzone zgodnie z naczelną dziennikarską zasadą +głębokiego tła+. Oznacza to, że mogłem wykorzystać wszystkie uzyskane w ten sposób informacje jedynie z zachowaniem anonimowości źródła" - podkreśla Woodward we wstępie "Strachu" - publikacji, która powstała na podstawie - jak oszacował - setek godzin wywiadów z uczestnikami opisanych wydarzeń lub ich bezpośrednimi świadkami.

"Niemal wszyscy rozmówcy pozwolili mi na nagrywanie wywiadów, bym mógł opowiedzieć całą historię wiernie i ze szczegółami. Jeżeli przypisałem dokładne cytaty, myśli lub wnioski konkretnym osobom, oznacza to, że informacja taka pochodzi od tej osoby, jej współpracownika dysponującego wiedzą z pierwszej ręki lub też z notatek ze spotkań, osobistych zapisków, oficjalnych kat albo rządowych bądź osobistych dokumentów" - dodał Woodward.

Obecny prezydent Stanów Zjednoczonych odmówił Woodwardowi udzielenia wywiadu do książki. Publikacja dziennikarza "The Washington Post" spotkała się też z ostrą krytyką ze strony Trumpa i Białego Domu. Sekretarz obrony James Mattis nazwał książkę "fikcją", a rzeczniczka Sarah Sanders "niczym więcej jak sfabrykowanymi historiami, z których wiele stworzyli rozczarowani byli pracownicy".

Prezydent Trump zarzucił na Twitterze Woodwardowi, który przed podjęciem pracy dziennikarskiej był oficerem łącznikowym marynarki wojennej w Kongresie, że jest on działaczem Partii Demokratycznej, a jego książka - częścią kampanii Demokratów przed listopadowymi wyborami do Kongresu.

W Stanach Zjednoczonych "Strach. Trump w Białym Domu" opublikowało wydawnictwo Simon and Schuster; książka ukazała się 11 września w 17. rocznicę ataków terrorystycznych na WTC w Nowym Jorku i Pentagon w Waszyngtonie. Wydawnictwo podkreśliło m.in., że książka Woodwarda "odsłania w bezprecedensowych szczegółach, przerażające życie w środku Białego Domu prezydenta Donalda Trumpa i dokładnie przedstawia, w jaki sposób podejmuje on główne międzynarodowe i krajowe decyzje polityczne".

Dodało też, że Woodwardowi udało się utrzymać przez ponad półtora roku w tajemnicy - w mieście, gdzie nikt nie jest w stanie jej dochować - fakt, że pisze książkę o obecnym prezydencie USA.

Norbert Nowotnik

>>> Polecamy: "Żółte kamizelki" zostaną opatentowane? Francuskie partie chcą wykorzystać ich potencjał