Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan sam już nie wie, czego się spodziewać ze strony USA i nie jest w tym odosobniony. "Jeśli USA same nie wiedzą, czy zostają w Syrii, czy się z niej wycofują, czy zrobią to powoli czy szybko, na elastycznych zasadach czy bez zasad, to skąd ma to wiedzieć Bliski Wschód?" - pisze brytyjski dziennik.

Jak zaznacza, administracja Donalda Trumpa nie jest pierwszą, lecz kolejną amerykańską administracją, która w sprawie tego regionu świata wysyła sprzeczne sygnały.

Przypomina, że w 2003 roku inwazja USA na Irak, zarządzona przez George'a W. Busha, miała zaprowadzić demokrację w regionie, jednak w rezultacie wzmocniła tylko teokratów w sąsiednim Iranie. W miarę jak regionalne konflikty przybierały coraz bardziej wyznaniowy charakter, Bush znów "zaczął przedkładać stabilność (w krajach regionu - PAP) nad wolność".

W ocenie "FT" także następca Busha juniora, Barack Obama, często cierpiał na paraliż decyzyjny. "Najpierw ucieszył się z arabskiej wiosny, gdy wybuchła w Tunezji w 2011 roku, i pobłogosławił obalenie reżimu Hosniego Mubaraka w Egipcie. Gdy jednak przekonał się, jaki styl rządzenia ma Bractwo Muzułmańskie (...), on także wolał przewidywalnego autokratę od islamistycznych demokratów (...). (...) Później postanowił +kierować z tylnego siedzenia+ dowodzonym przez Brytyjczyków i Francuzów obaleniu reżimu Muammara Kadafiego w Libii. Dwa lata później nie ukarał Syrii za przekroczenie +czerwonej linii+, gdy reżim Baszara el-Asada użył broni chemicznej przeciw własnemu narodowi. Reżim Syrii jest dziś bezpieczny" - podkreśla gazeta.

Reklama

"FT" zauważa, że w przeciwieństwie do swoich poprzedników Trump "nawet nie deklaruje działania w służbie demokracji na Bliskim Wschodzie". "Ponadto z jednej strony chce spełnić swoją obietnicę wyplątania USA z prowadzonych za granicą wojen, z drugiej - praktycznie poparł zmianę reżimu w Iranie. (Sekretarz stanu USA Mike) Pompeo deklarował, że USA wyrzucą wszystkich irańskich żołnierzy z Syrii, choć kilka dni wcześniej Trump na Twitterze pisał, że w Syrii Iran +może robić, co mu się tylko podoba+".

Niestety nie wiadomo, której z tych deklaracji powinien zawierzyć Bliski Wschód, choć prawdopodobne jest połączenie kolejnych sprzecznych sygnałów i narastających postaw "jastrzębich" - pisze "FT".

Doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton jest obecnie jedynym członkiem władz USA mającym doświadczenie - zauważa, zastrzegając, że "marna to pociecha", skoro dał się poznać jako zwolennik militarnego ataku na Iran, a Pompeo "raczej nakręca Trumpa, niż go hamuje".

W obliczu powyższego "Bliski Wschód powinien przygotować się na najgorszy możliwy wariant - przyszłość bez stabilności ani wolności" - konkluduje "Financial Times".

>>> Czytaj też: Bliski Wschód siedzi na beczce prochu. Wycofanie się USA spowoduje wybuch [OPINIA]