"Nasza reakcja w obronie islamskiej rewolucji nie ograniczy się do naszego kraju (...). Nasi wrogowie, tak jak poprzednio, otrzymają zdecydowaną odpowiedź od Strażników Rewolucji" - powiedział Fadawi.

Do przeprowadzenia ataku przyznało się sunnickie ugrupowanie Dżaisz al-Adl (Armia Sprawiedliwości), uważane przez Teheran za organizację terrorystyczną. Domaga się ono większych praw dla mniejszości etnicznej Beludżów. W ostatnich latach to radykalne ugrupowanie przeprowadziło wiele ataków na cele wojskowe w Iranie.

Władze Iranu wielokrotnie wzywały kraje sąsiedzkie, by nie udzielały schronienia bojownikom Dżaisz al-Adl.

Zamachowiec samobójca w samochodzie wypełnionym materiałami wybuchowymi zdetonował je przy autobusie przewożącym Strażników Rewolucji na drodze łączącej miasta Zahedan i Chasz w prowincji (ostanie) Sistan-Beludżystan, która od dawna nękana jest zarówno przez gangi przemytników narkotyków, jak i separatystycznych bojowników sunnickich.

Reklama

Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej, zwany też Gwardią Rewolucyjną lub Strażnikami Rewolucji, został utworzony po rewolucji islamskiej w 1979 roku w celu jej obrony przed - jak to określano - "wewnętrznymi i zewnętrznymi" zagrożeniami. Jego zwierzchnikiem jest najwyższy przywódca duchowo-polityczny Iranu ajatollah Ali Chamenei. Gwardia, złożona z formacji lądowych, morskich i powietrznych, to najlepiej wyszkolona i wyposażona część sił zbrojnych Iranu.

W pierwszej irańskiej publicznej reakcji na zamach szef MSZ Mohammad Dżawad Zarif napisał na Twitterze, że "to nie jest zbieg okoliczności, że Iran został dotknięty aktem terroryzmu tego samego dnia, kiedy rozpoczęła się konferencja warszawska, którą nazwano +cyrkiem+".

"Wydaje się, że Stany Zjednoczone zawsze dokonują tych samych złych wyborów, spodziewając się całkiem różnych wyników" - dodał w tweecie. (PAP)

fit/ mc/