Indiańskich rezerwatów jest w Kanadzie ponad 3 100, ale nowy rezerwat w mieście Regina, stolicy prowincji Saskatchewan, jest specjalny: na niespełna 13 hektarach mieści się w nim Uniwersytet Pierwszych Narodów (First Nations - tak w Kanadzie nazywa się rdzennych mieszkańców).

W 2002 r. ówczesny wódz plemienia Star Blanket Cree, Cliff Starr, rozpoczął rozmowy z władzami w sprawie przekazania terenów uniwersyteckich jego plemieniu. W minioną środę obecny wódz plemienia, Michael Starr, podpisał odpowiednie dokumenty, a to oznacza, że do terenu uniwersytetu - rezerwatu Indianie mają potwierdzone prawo własności. Z punktu widzenia władz uniwersyteckich zwiększa to np. możliwości inwestycyjne.

Plemię Star Blanket Cree przejęło teren uniwersytetu na podstawie tzw. Treaty Land Entitlement. To kanadyjska procedura umożliwiająca tym plemionom, które w przeszłości nie otrzymały terenów należnych im na podstawie traktatów między Indianami a Koroną, czyli państwem, uzyskanie prawa do zakupu lub przejęcia z gruntów państwowych wskazanego przez plemię terenu.

First Nations University of Canada zaczynał jako Saskatchewan Indian Federated College na kampusie Uniwersytetu Regina, 43 lata temu, z dziewięcioma studentami. Obecną lokalizację kampusu w mieście Regina uczelnia – już jako uniwersytet - zajęła w 2003 r. Uniwersytet, kształcący obecnie ok. 2,5 tysiąca studentów, ma jeszcze dwa kampusy w Saskatoon i Prince Albert. Przeznaczony jest przede wszystkim dla rdzennych narodów Kanady, ale na uniwersytecie studiować mogą osoby dowolnej narodowości. Przyjmowani są też studenci zagraniczni.

Reklama

Studenci mogą wybierać wśród programów językowych, artystycznych, opieki zdrowotnej, naukowych, środowiskowych i ekonomicznych. O unikatowości uczelni stanowi zarówno zakres nauczania, uwzględniający tradycyjną wiedzę Indian, Inuitów i Metysów, jak i formy nauczania – z udziałem starszych plemion i uczestnictwem w tradycyjnych ceremoniach.

Kanadyjscy Indianie doczekali się w ostatnich dniach jeszcze jednej formy uznania ich kultury i języka. W parlamencie federalnym pojawili się tłumacze symultaniczni z języków kri, dene i mohawk. Dotychczas dostępne były tłumaczenia symultaniczne w dwóch językach oficjalnych, czyli angielskim i francuskim, obecnie deputowani indiańskiego pochodzenia mogą wypowiadać się we własnych językach, a ci, którzy nie władają tymi językami, mogą słuchać tłumaczenia.

Dla Polaków ciekawostką może być to, że np. do łacińskiej transkrypcji języka dene używa się liter znanych z polskiej ortografii: „ą” i „ł”, a w zapisie języka Mohawk pojawia się „ó”.

Zaś rodzina języków na-dene, w której skład wchodzi np. język nawaho (ten sam, którego używali indiańscy szyfranci podczas drugiej wojny światowej), stanowi część hipotezy o językach dene-jenisejskich. Ta lingwistyczna hipoteza sugeruje pokrewieństwo niektórych języków azjatyckich oraz indiańskich, odwołując się do porównania zachodniosyberyjskiego języka ketyjskiego z językami rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej.

Języki rdzennych mieszkańców są oficjalnymi językami tylko na Northwest Territories, ale Ottawa podejmuje sporo działań wspierających Indian, Inuitów i Metysów. Tłumaczenia z kri, dene i mohawk zaczęły być dostępne w czasie, gdy parlament rozpoczął pracę nad ustawą o rdzennych językach, której celem jest ochrona języków pierwotnych mieszkańców Kanady. Docelowo, poza różnymi formami pomocy w upowszechnianiu znajomości języków Indian i Inuitów, ma zostać powołany komisarz ds. rdzennych języków. Choć ustawa nie będzie ustanawiać dodatkowego oficjalnego języka, da podstawy do oficjalnego tłumaczenia dokumentów rządowych na języki rdzenne.

Jednym z celów ustawy jest takie wsparcie dla rdzennych języków, by zwiększyć ich znajomość wśród narodów, które tradycyjnie ich używały. Kanadyjskie First Nations używają 90 języków, ale trzy czwarte z nich są zagrożone.

z Toronto Anna Lach(PAP)