Według dziennika kłopotem może być czasem tylko nieco dłuższa podróż. Wypożyczone samoloty nie są bowiem tak ekonomiczne jak uziemione MAX-y. Dlatego np. rejs z Warszawy na Wyspy Zielonego Przylądka, który od jesieni 2018 r. odbywał się bez międzylądowania w Barcelonie, teraz znów będzie miał w Hiszpanii przerwę na tankowanie. Z kolei samolot do Omanu, by uzupełnić paliwo, wyląduje w tureckim Samsunie.

"Dla przewoźników zastąpienie MAX-ów innymi maszynami to kosztowna operacja: nieoficjalnie wiadomo, że ok. 250 tys. dol. miesięcznie od jednego samolotu. W przypadku LOT, który ma w swojej flocie pięć B737 MAX 8, to miesięczny wydatek w wysokości 1,25 mln dol." - czytamy w gazecie.(PAP)