Erdogan, odnosząc się do zwycięstwa kandydata opozycyjnej Partii Ludowo-Republikańskiej (CHP) nad rywalem z rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), oświadczył na konferencji pasowej przed odlotem do Moskwy: "Stwierdziliśmy, że wszędzie doszło do naruszania prawa. To przestępstwo zorganizowane".

Zapowiedział, że podległe mu władze "sprawdzą adres każdego wyborcy, który głosował", sugerując, że niektóre adresy są fałszywe - pochodzą z "terenów niezamieszkanych".

AKP zaskarżyła wyniki wyborów w Stambule, co zaowocowało ponownym liczeniem nieważnych głosów we wszystkich 39 dzielnicach miasta, ale pełne przeliczenie wszystkich oddanych głosów prowadzone jest tylko w jednej.

W niedzielę wiceprzewodniczący AKP Ali Ihsan Yavuz zapowiadał, że partia chce ponownego przeliczenia wszystkich głosów oddanych w Stambule.

Reklama

W poniedziałek kandydat CHP Ekrem Imamoglu przyznał, że podczas liczenia głosów jego przewaga nad kandydatem AKP, byłym premierem Binalim Yildirimem, spadła z 25 tys. do 15 722 głosów.

Erdogan, kwestionując wyniki wyborów w największym mieście kraju, które liczy ponad 10 mln wyborców i w którym mieszka 20 proc. ludności kraju, zasugerował, że po ostatecznym sprawdzeniu powinno okazać się, że również w Stambule wygrała jego partia.

Zapowiedział też dochodzenie sądowe w sprawie przebiegu głosowania w Stambule.

W skali całego kraju AKP uzyskała najwięcej, bo 42,5 proc. głosów, ale straciła władzę w dziewięciu - wliczając w to Stambuł i Ankarę - spośród 48 stolic prowincji, które kontrolowała przed wyborami. Ten fakt wraz z potencjalną utratą władzy w dwóch najważniejszych miastach w kraju powoduje, że wybory zostały uznane przez komentatorów i ekspertów za jedną z największych porażek w politycznej karierze Erdogana, który rządzi Turcją od ponad 16 lat.

>>> Czytaj też: Kreml: "Ukraina sama musi rozwiązać problem w Donbasie. Rosja nie jest stroną konfliktu"