Pochodząca z Nawarry, w północnej Hiszpanii, emerytka Maria Azevedo spodziewa się, że wynik głosowania będzie zgodny z sondażami przedwyborczymi dającymi pewne zwycięstwo rządzącej krajem Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE).

"W naszym kraju panuje odwrotna tendencja wobec tego co dzieje się w innych państwach Europy, gdzie do głosu dochodzą raczej partie skrajnej prawicy. Gdyby socjalistom udało się sformować większościowy gabinet, możliwe byłoby sprawniejsze wykonywanie władzy przez ekipę (premiera) Pedro Sancheza" - powiedziała PAP Azevedo.

Na niską skuteczność sprawowania władzy przez gabinet Sancheza wskazuje też działacz społeczny z Alicante, na wschodzie Hiszpanii, Carlos Lopez. Zaznacza, że będący u władzy od czerwca gabinet socjalistów dotychczas niewiele mógł zmienić z braku większości w Kongresie Deputowanych.

Wskazał, że próby nawiązania przez socjalistyczny rząd dialogu z separatystycznymi ugrupowaniami z Katalonii zakończyły się fiaskiem. "Jeśli sytuacja po wyborach będzie taka, jak pokazują sondaże, to socjaliści, aby zdobyć parlamentarną większość, będą musieli szukać wsparcia wśród katalońskich separatystów, co może pogłębiać dalsze podziały w hiszpańskim społeczeństwie" - powiedział PAP Lopez.

Reklama

Odnotował, że w sytuacji spodziewanego wejścia do parlamentu prawicowej partii Vox coraz bardziej uwidoczni się podział społeczny na linii prawica-lewica. "Przeciwko sympatykom ugrupowania (Vox) Santiago Abascala, pierwszej radykalnie prawicowej od czasów zakończonej w 1975 roku dyktatury frankistowskiej, odbyło się w okresie kampanii wyborczej kilka dużych protestów w różnych regionach Hiszpanii" - dodał.

Zaostrzenia nastrojów na hiszpańskiej ulicy i w parlamencie w związku z wejściem do parlamentu partii Vox spodziewa się też stołeczny dziennikarz Francisco Gonzalez. Wskazuje na szybko rosnącą popularność tego ugrupowania.

"Vox może być czarnym koniem niedzielnych wyborów. Tym razem może być podobnie jak w grudniowym głosowaniu w Andaluzji, gdzie partii tej udało się sprawić niespodziankę i wejść do regionalnego parlamentu" - powiedział PAP Gonzalez.

Dziennikarz uważa, że popularność partii Abascala rośnie kosztem elektoratu centroprawicowej Partii Ludowej, liberalnego ugrupowania Ciudadanos, a nawet PSOE.

"Część osób dotychczas głosujących na te ugrupowania uwierzyła w narodową retorykę partii Vox, a także w radykalizm tego ugrupowania. Jeśli równie radykalnie partia Abascala będzie poczynać sobie w parlamencie po wyborach, to możemy się spodziewać pogorszenia sytuacji w regionach, szczególnie tych, w których silni są separatyści" - dodał Gonzalez.

Na podziały występujące w hiszpańskim społeczeństwie wskazuje też blisko 80-letni Alfonso Silva z prowincji Badajoz, na zachodzie kraju. Zaznacza, że społeczeństwo od czasu wojny domowej jest wewnętrznie podzielone.

Silva twierdzi, że jedną z niewielu rzeczy, które udało się zrealizować mniejszościowemu rządowi Sancheza, jest uruchomienie procedury przeniesienia prochów wieloletniego dyktatora Hiszpanii, generała Francisco Franco, poza mauzoleum wojny domowej w Dolinie Poległych. Wskazuje, że "wciąż wiele osób przeszkadza" w ekshumacji dyktatora.

"Hiszpanie wciąż żyją przeszłością, a podziały na lewicę i prawicę układają się w społeczeństwie niemal po równo. Często przechodzą z pokolenia na pokolenie. Nie należy się spodziewać szybkiego zakończenia tych waśni, ponieważ rany z okresu frankizmu są wciąż świeże - dodał Silva.

Z Madrytu Marcin Zatyka (PAP)