4 czerwca 1989 roku chińskie wojsko otworzyło ogień do uczestników prodemokratycznych demonstracji, nawołujących do reform politycznych. Masakra do dziś jest w Chinach tematem tabu. Komunistyczne władze nie ogłosiły bilansu ofiar, ale według niezależnych szacunków zginęło kilkaset, a nawet kilka tysięcy osób.

Surowa cenzura prasy i internetu w Chinach zwykle jeszcze bardziej się zaostrza w okolicach rocznicy masakry. Niedawno władze Chin całkowicie zablokowały internetową encyklopedię Wikipedia, która wcześniej była w tym kraju częściowo dostępna, a lokalne sieci społecznościowe znalazły się pod pilniejszą niż zwykle kontrolą.

Próby cenzury zarzucono także amerykańskiej sieci Twitter, która jest w Chinach zablokowana. Twitter zawiesił niedawno konta chińskich komentatorów politycznych, dysydentów, i obrońców praw człowieka, w tym wielu krytyków komunistycznych władz w Pekinie. Firma określiła to jako błąd przy „rutynowym działaniu” i przeprosiła. Amerykański senator Marco Rubio ocenił tymczasem, że „Twitter stał się cenzorem (w służbie) chińskiego rządu”.

W Chinach nasilono również próby zablokowania wirtualnych sieci prywatnych (VPN), za pomocą których niektórzy internauci uzyskują dostęp do cenzurowanych treści. Użytkownicy skarżą się w ostatnich dniach na niskie prędkości połączeń i przestoje w działaniu tych sieci.

Reklama

Wobec funkcjonującej od lat cenzury chińscy internauci zmuszeni byli do poszukiwania kreatywnych sposobów, by przypominać o masakrze z 1989 roku. Jak odnotowuje hongkoński portal Inkstone, w przeszłości korzystano np. z obrazów przypominających słynne ujęcie Nieznanego Buntownika (ang. Tank Man), który w czasie wydarzeń na placu Tiananmen w pojedynkę zastąpił drogę kolumnie czołgów. W chińskich sieciach społecznościowych pojawiały się między innymi inscenizacje tego zdarzenia zbudowane z klocków Lego czy paczek papierosów.

Wobec blokady wzmianek o dacie masakry, zapisywanej „6.4”, część internautów posługiwała się kodem. Zamiast „4 czerwca” pisano na przykład o „35 maja” lub przytaczano ciąg cyfr „9875321”, czyli wszystkie za wyjątkiem tych zablokowanych.

Obecnie automatyczne narzędzia, jakimi posługują się cenzorzy, osiągnęły niespotykany poziom dokładności w wyszukiwaniu treści niewygodnych dla władz - oceniali niedawno w rozmowie z agencją Reutera pracownicy odpowiedzialni za monitoring internetu w Chinach. „Czasem mówimy, że sztuczna inteligencja jest skalpelem, a człowiek maczetą” - powiedział pracownik pekińskiej firmy Bytedance, zastrzegając anonimowość.

Dwóch pracowników firmy ujawniło, że cenzura odniesień do masakry na Tiananmen oraz do innych bardzo delikatnych kwestii, takich jak Tajwan czy Tybet, jest obecnie w wysokim stopniu zautomatyzowana. Wpisy z aluzjami do dat, zdjęciami lub nazwami związanymi z protestami z 1989 roku są automatycznie odrzucane.

„Kiedy cztery lata temu zaczynałem tę pracę, mieliśmy okazję usuwać zdjęcia Tiananmen, ale teraz sztuczna inteligencja jest bardzo dokładna” - mówił jeden z rozmówców. Maszynom zdarza się jednak blokować również współczesne zdjęcia robione na placu przez turystów – zaznaczył inny.(PAP)