Nowy, zaprzysiężony w pierwszej połowie czerwca rząd Finlandii tworzy koalicja pięciu partii – lewicowych i centrowych. Na jego czele stoi lider Socjaldemokratycznej Partii Finlandii (SDP) Antti Rinne. Dla jego gabinetu okres prezydencji będzie "pierwszym międzynarodowym testem bojowym" - pisze największy fiński dziennik "Helsingin Sanomat".

Lokalni publicyści podkreślają zgodnie, że trzecia w historii fińska prezydencja w UE (poprzednio w 1999 r. i 2006 r.) jest okresem wielu wyzwań, związanych zwłaszcza z wyłonionym po majowych wyborach nowym składem Parlamentu Europejskiego, powołaniem nowej Komisji Europejskiej rozwiązaniem kwestii brexitu czy planowaniem przyszłego siedmioletniego budżetu UE. Dodają, że fińscy socjaldemokraci, którzy wygrali wybory po raz pierwszy od 20 lat, chcą powrócić do czasów świetności swojej frakcji sprzed lat, ale "UE jest już inna".

Priorytetem programu fińskiej prezydencji są przede wszystkim sprawy klimatyczne i "ukochany dla Finlandii północny wymiar tego problemu", a także kwestie rządów prawa. Oprócz tego w agendzie są jeszcze m.in. obrona Unii przed zagrożeniami hybrydowymi czy działania na rzecz rozszerzenia UE o Bałkany Zachodnie.

Plan działań na rzecz klimatu jest "bardzo ambitny" – Finlandia pod przewodnictwem Rinne chce być neutralna węglowo do 2035 r., a sama UE ma to osiągnąć do 2050 r. "Rezultat może okazać się rozczarowujący" - ocenił komentator "HS" i były korespondent tego dziennika z Brukseli. Zwrócił przy tym uwagę, że "ze względu na kwestie finansowe propagowanie rozwoju tych spraw w UE nie jest łatwe, nawet jeśli program byłby wspaniały".

Reklama

Wydawana w Helsinkach gazeta przypomniała też, że szczycie w drugiej połowie czerwca cztery kraje – Polska, Czechy, Węgry i Estonia - obaliły wspólną deklarację mówiącą, że UE mogłaby być neutralna węglowo w 2050 r. Ale, jak kontynuuje dziennik, "te kraje można do tego przekonać (tj. zmienić ich postawę), obiecując im pieniądze".

Z drugiej strony w kontekście nowych siedmioletnich ram finansowania i w odniesieniu do Polski, Węgier czy Rumunii fińska prezydencja oczekuje, że "przyjęty zostanie zbilansowany i zrównoważony mechanizm, w którym finansowanie (rozdział unijnych funduszy) będzie uzależnione od wypełnienia przez kraje członkowskie standardów praworządności".

"W ten sposób zdyscyplinowałoby się kraje łase na dotacje, które powiedziały +do widzenia+ wspólnym wartościom UE" - odnotowują helsińscy publicyści. Zwolennikiem takiego rozwiązania jest m.in. fiński komisarz i wiceszef KE Jyrki Katainen odpowiedzialny za miejsca pracy, wzrost, inwestycje i konkurencyjność, który po zakończeniu kadencji opuści Brukselę i wróci do krajowej polityki.

"Wszystkie kraje zaakceptowały to, że w UE jest poszanowanie praworządności, mają to dalej akceptować i to musi być widoczne" – przypomina słowa fińskiej minister ds. europejskich Tytti Tuppurainen radio Yle, dodając, że kraje, które podważyły zasady państwa prawa, zagrażając niezależności sądów czy ograniczając wolność słowa, "są dużymi biorcami unijnych środków".

Lokalni publicyści oceniają, że Finlandia chce być "wzorowym uczniem UE" i będzie "bez szemrania przestrzegać dyrektyw, czyli reguł″, a także promować rozwiązania ekologiczne.

Przykłady takich prostych działań na rzecz środowiska na co dzień opisuje ogólnokrajowa popołudniówka "Ilta-Sanomat" i wylicza, że fińska administracja jako gospodarz zebrań i konferencji w Finlandii będzie np. sugerować wspólny transport zbiorowy delegatom i dążyć do generowania jak najmniejszej ilości papieru na korzyść rozwiązań cyfrowych.

"Całkiem energiczna i ambitna postawa, wiele kwestii, idealizm doprawiony szczyptą realizmu. Rząd czuje unijny żargon, ale inną sprawą jest to, czy będzie to miało większe znaczenie" - pyta retorycznie ″HS″.

>>> Polecamy: Turcja sprzeciwia się polityce USA na Bliskim Wschodzie. Kupi też broń od Rosji