Relacje państwa i obywatela opierają się na pewnej umowie, która kształtuje prawa i obowiązki obu stron. Przysłowiowy Kowalski powinien więc przestrzegać reguł określonych w przepisach z przekonaniem, że jeśli zostaną one w stosunku do niego złamane, będzie mógł zwrócić się do odpowiednich organów o ochronę prawną. Czasem może się zdarzyć, że naruszenia dokona samo państwo. Obywatel musi mieć pewność, że i w takim przypadku będzie mógł dochodzić swoich praw przed niezależnymi od pozostałych władz sądami. A co się stanie, gdy któraś ze stron przestaje respektować postanowienia umowy społecznej? Dochodzi wówczas do chaosu i anarchii. Następuje regres cywilizacyjny i powrót do czasów mroku, w których siła kroczyła przed prawem.
Wszystko tak naprawdę zaczęło się jeszcze w 2016 r. To właśnie wtedy wbrew temu, co nakazuje konstytucja (a konkretnie art. 190 ust. 1 i 2), Kancelaria Prezesa Rady Ministrów odmówiła publikacji trzech wyroków TK. Decyzja ta nie miała żadnego, nawet najmniejszego oparcia w prawie. Rozstrzygnięcia trybunału są bowiem ostateczne i nie można ich zaskarżyć. Muszą być niezwłocznie opublikowane. Mimo to organ władzy wykonawczej uzurpował sobie ocenę, czy orzeczenie wydane przez sąd konstytucyjny jest w ogóle wyrokiem i czy wobec tego powinno widnieć w odpowiednim dzienniku urzędowym. Stała się zatem rzecz bez precedensu: złamano jedno z podstawowych założeń umowy społecznej mówiące o respektowaniu prawomocnych orzeczeń przez wszystkich, których one dotyczą. Kowalski w tym momencie powinien poczuć coś w rodzaju ukłucia. Bo przecież państwo nie zrezygnowało z dochodzenia swoich praw wobec niego.
Kolejny wyłom nastąpił dwa lata później, kiedy państwo zignorowało prawomocne postanowienia Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie odwołań od uchwał KRS rekomendujących kandydatów na urząd sędziego SN (NSA nakazał w nich wstrzymanie powołań nowych sędziów). Prezydent stwierdził, że to nie on jest adresatem tych postanowień (lecz sama Krajowa Rada) i przyjął ślubowania od wszystkich osób wskazanych przez KRS. A Kowalski mógł po raz kolejny obserwować, jaki jest stosunek władzy wykonawczej do prawomocnych orzeczeń.
Ostatnie tygodnie dostarczyły kolejnego przykładu ignorowania obowiązków przez organy państwa. 28 czerwca Naczelny Sąd Administracyjny ostatecznym, bo prawomocnym wyrokiem oddalił kasację w głośnej sprawie dotyczącej ujawnienia personaliów sędziów, którzy złożyli podpis pod zgłoszeniami kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa.
Reklama
Treść całego artykułu można znaleźć w piątkowym wydaniu DGP albo tutaj.