Przed rozpoczynającym się w sobotę w Biarritz szczytem grupy G7, francuscy obserwatorzy zastanawiają się do czego służą spotkania najbardziej uprzemysłowionych państw świata. I na ogół ich opinia co do przydatności takich szczytów jest sceptyczna.

Francuski prezydent Emmanuel Macron stara się przedstawić rozpoczynający się szczyt jako drogę do ratowania demokratycznego porządku światowego i sposób na ocalenie „europejskiej suwerenności”. Niektórzy z kolei mają nadzieję, że tragedia, jaką jest pożar dżungli w Amazonii skłoni zgromadzonych w Biarritz przywódców do nakreślenia bardziej konkretnych planów walki o ochronę środowiska.

Bardzo kosztowne spotkanie wielkich tego świata w mieście zamienionym w warowną twierdzę – streszczał prezenter „France Info”, „najoczywistsze dla zwykłych zjadaczy chleba, cechy szczytu G7”.

Już kilka lat temu były minister Andre Santini, uchodzący za najdowcipniejszego polityka francuskiego, stwierdził po zakończeniu szczytu G7, że „gdyby to czemuś służyło, to byśmy się dowiedzieli”.

Nieznacznie mniej bezwzględną opinię wyraził publicysta Anthony Bellanger, mówiąc w programie BFMTV, że „gdy nie ma kryzysu, G7 niczemu nie służy”.

Reklama

Znany we Francji dziennikarz śledczy Éric Decouty uznał w debacie radia „France Info”, że spotkanie przywódców tak ważnych państw „zawsze jest interesujące”, a szczególnie w obecnej „scenerii światowego chaosu”.

Marc Semo pisze w dzienniku "Le Monde" o niebezpieczeństwie „dyplomacji pozowania”. A to dlatego, że “walkę z nierównościami”, zasadniczy temat szczytu, przesłonić mogą aktualne sprawy, takie jak napięcie w Zatoce Perskiej, wojna handlowa USA z Chinami czy kwestie klimatu. Jego zdaniem szczyt miałby znaczenie, gdyby wśród G7 „istniała wspólna wizja rozwoju gospodarczego”. On jednak takiej wizji nie dostrzega, gdyż „każdy (z uczestników szczytu) patrzy na swoje interesy”.

Jakby uzupełniając tę ocenę, Michel Taube, założyciel internetowej „Opinion Internationale”, stwierdza, że „Europa jest poróżniona i osłabiona brexitem, jak i nacjonalizmem włoskim czy wschodnioeuropejskim”. Ponadto kanclerz Niemiec Angela Merkel „jest u końca panowania”, kanadyjski premier Justin Trudeau bardzo osłabiony, a premier Włoch Giuseppe Conte właśnie złożył rezygnację.

Taube za czynnik osłabiający G7 uważa „wykluczenie Władimira Putina z powodu interwencji (sic) na Krymie” w 2014 r. oraz to, że Xi Jinping „nie jest członkiem” tego forum. Szef „Opinion Internationale” bynajmniej nie jest jedynym francuskim komentatorem, żałującym nieobecności w Biarritz Rosji i Chin. Podobne opinie wyrażali na falach „France Info” politolodzy specjalizujący się w sprawach rosyjskich.

Michel Taube pisze, że te podziały i słabość UE to „wielka gratka” dla Emmanuela Macrona, który „marzy by zostać królem Europy”. „Organizacja szczytu najpotężniejszych doskonale służy jego wizerunkowi. Rola mistrza ceremonii pasuje doń doskonale i przed jesiennymi burzami polityki wewnętrznej, stwarza doskonałą okazję pokazania się opinii publicznej od lepszej strony”.

Historyk Regine Perron przypomniała w wywiadzie radiowym, że gdy w roku 1975 ówczesny prezydent Francji zorganizował pierwszy szczyt (wtedy G6), chodziło o to, by uciec od bezwładu ONZ i podjęcie szybkich decyzji w celu wyjścia z problemów walutowych i finansowych, spowodowanych wstrząsem naftowym. Zdaniem badaczki można mówić o konkretnych osiągnięciach niektórych szczytów. W 1988 r. wymazano część długów krajów rozwijających się, a w 1996 r. za priorytet uznano walkę z terroryzmem.

Na witrynie internetowej poświęconej G7, francuski MSZ wylicza „bardzo konkretne decyzje” podjęte podczas szczytów w ostatnim dziesięcioleciu. Coroczny raport pozwala ocenić realizację tych decyzji, informuje ministerstwo. Ale jak stwierdzili liczni dziennikarze, odsyła na niemożliwą do znalezienia stronę Internetu.

Aktywiści organizacji pozarządowych oceniają G7 wyłącznie negatywnie. Dwa lata temu „kraje G7 zobowiązały się do redukcji gazów cieplarnianych i do zagwarantowania bezpieczeństwa żywnościowego. A dzieje się całkiem odwrotnie. Znów zwiększa się głód, jak i emisja gazów cieplarnianych” – powiedziała w wywiadzie dla RFI (francuskie radio dla zagranicy) Aurélie Trouvé z Alternatives G7.

Natomiast prezydent Francji przekonany jest zarówno o użyteczności, jak i skuteczności obecnego spotkania G7. Jak mówi, ponieważ uczestnicy reprezentują nie tylko potęgę gospodarczą, ale w przeciwieństwie do G20 również wspólne wartości, wierzy on, że ten szczyt „może stać się ważnym etapem uchronienia porządku międzynarodowego przed rozpadem i wstrzymania kwestionowania demokracji”.

>>> Czytaj również: Chiny wprowadzą cła odwetowe na towary z USA o wartości 75 mld dolarów rocznie