Należy "przemyśleć naszą relację z Rosją", ponieważ "spychanie Rosji daleko od Europy jest poważnym błędem" - mówił Macron.

Oceniając, że porządek międzynarodowy chwieje się w posadach, prezydent wezwał francuską dyplomację, by "próbowała zbudować nowy światowy porządek".

Zdaniem obserwatorów wtorkowa wypowiedź prezydenta całkowicie mieści się w linii przyjętej przed szczytem G7.

Nawiązując do perspektywy szybkiego spotkania czwórki normandzkiej - czyli formatu rozmów czterech państw (Francja, Niemcy, Rosja, Ukraina) na temat konfliktu w Donbasie - komentatorzy przekonani są, że do normalizacji stosunków Paryż nie wymaga już od Moskwy oddania Ukrainie anektowanego Krymu.

Reklama

"Nie jest powołaniem Rosji rola podrzędnego sojusznika Chin" – mówił francuski prezydent. Szef biura konsultacji strategicznych Chine-Analyse sinolog Jean-Francois Dufour przypomniał, że już na majowym forum gospodarczym w Petersburgu prezydent Macron nie szczędził pojednawczych gestów wobec prezydenta Rosji, "drogiego Władimira", jak zwracał się do Putina w przemówieniu. Natomiast prezydent Rosji przestawiał swój kraj jako ten, który w wymianie handlowej zastąpić może Chinom USA – wskazał ekspert.

Straciły ważność zwyczaje i dogmaty, na których przez dziesięciolecia opierała się francuska dyplomacja – cytowało Macrona francuskie radio dla zagranicy RFI.

To wezwanie do zmiany azymutu skierowane było w takim samym stopniu do francuskiej, jak i europejskiej dyplomacji - zauważa dziennikarka RFI i sugeruje, że Macron, dzień po szczycie G7 uznanym za jego osobisty sukces, wierzy, że zajął pozycję przywódcy Europy, i dąży do utożsamienia polityki UE z polityką Paryża.

Specjaliści omawiający konferencję ambasadorów w radiu France Info we wtorkowym wezwaniu prezydenta do odnowienia stosunków z Rosją widzą kontynuację linii przyjętej przez Macrona podczas spotkania z Putinem w Forcie Bregancon 19 sierpnia.

Już na konferencji prasowej poprzedzającej rozmowę z rosyjskim prezydentem Macron kładł nacisk na "wzajemny szacunek" obu przywódców i na pewną "wspólnotę interesów politycznych".

Według prezydenta rola Francji polega na rozwiązywaniu konfliktów zagrażających światu i dlatego nie może się do nikogo dostosowywać, ale rozmawiać musi ze wszystkimi – tłumaczą doktrynę Macrona obserwatorzy, cytując jego stwierdzenie, że "Francja musi być mocarstwem równowagi".

Emerytowany ambasador Francji Claude Blanchemaison zauważa w wypowiedzi dla internetowej telewizji Boursorama, że Macron wzywa swych ambasadorów, by prowadzili dyplomację "odważną i odnawiającą". Ten były urzędnik MSZ przyznaje, że ostatni tydzień był dobrą ilustracją takiej dyplomacji w wykonaniu samego prezydenta, i podkreśla, że jest to jednocześnie "dyplomacja ostrożna".

Występujący w tym programie profesor Bertrand Badie z paryskiego Instytutu Nauk Politycznych również uważa, że świat staje się coraz bardziej skomplikowany i coraz większe są współzależności. Powoduje to, jak mówił, że dyplomacja nie może ograniczać się do polityki, ale musi obejmować wszystkie aspekty stosunków międzynarodowych.

Profesor zwracał uwagę, że z powodu natychmiastowych reakcji na wydarzenia na portalach społecznościowych następuje niespotykana dotąd teatralizacja stosunków międzynarodowych, co wywołuje też manipulowanie wydarzeniami. I dlatego - jego zdaniem - "potrzeba czasu i dystansu", by ocenić rzeczywistą wartość takich posunięć jak np. niespodziewane zaproszenie irańskiego ministra spraw zagranicznych Mohammada Dżawada Zarifa do Biarritz, co zostało okrzyknięte sukcesem Macrona.

"W dyplomacji jest miejsce na odwagę, może być przez to kreatywna, ale może też tworzyć złudzenia" – podsumował politolog.

>>> Czytaj też: Putin i Erdogan będą "neutralizować ogniska terrorystów" w Syrii