Zgodnie z parlamentarną konwencją Lee przeszedł na drugą stronę Izby Gmin, do opozycyjnych ław, w trakcie wystąpienia Johnsona na temat niedawnego szczytu G7 w Biarritz. Jego nowe ugrupowanie potwierdziło także transfer w krótkiej informacji prasowej.

"Partia, do której dołączyłem w 1992 roku, nie jest tą samą, którą dzisiaj opuściłem" - podkreślił w komunikacie polityk, oceniając, że "rząd Partii Konserwatywnej agresywnie i bez skrupułów stara się o zrealizowanie szkodliwego brexitu". Ostrzegł, że w tym procesie "niepotrzebnie ryzykuje ludzkie życie" i "zagraża jedności Zjednoczonego Królestwa".

Lee jednocześnie oskarżył rząd o "podkopywanie siły gospodarki, demokracji i roli naszego kraju w świecie" oraz "przemyślane i świadome używanie politycznej manipulacji, zastraszania i kłamstw" w celu realizacji swoich planów.

"Wierzę, że Liberalni Demokraci są w najlepszej pozycji do zbudowania jednoczącej i inspirującej siły politycznej, której potrzebujemy w celu poradzenia sobie z naszymi podziałami (...) i wyzwaniami, z którymi mierzymy się jako społeczeństwo (...)" - oświadczył.

Reklama

Lee był posłem z ramienia Partii Konserwatywnej od 2010 roku, a w rządzie Theresy May był wiceministrem sprawiedliwości odpowiedzialnym m.in. za działanie wymiaru sprawiedliwości wobec nieletnich. Przed wejściem do polityki był lekarzem pierwszego kontaktu.

Partia Konserwatywna rządziła dotychczas dzięki porozumieniu o współpracy z północnoirlandzką Demokratyczną Partią Unionistów (10 posłów), ale po wtorkowej decyzji Lee nie dysponuje większością mandatów.

Biorąc pod uwagę liczbę posłów uczestniczących w głosowaniach (bez nieobejmującego swoich mandatów północnoirlandzkiego Sinn Fein oraz spikera i jego zastępców), Partia Konserwatywna ma do dyspozycji 309 głosów w 650-osobowym parlamencie. Partia Pracy ma 245, Szkocka Partia Narodowa 35, Liberalni Demokraci 15, DUP 10, Grupa Niezależna na rzecz Zmiany 5, Walijska Partia Narodowa 4, Zieloni 1. Piętnastu deputowanych jest niezrzeszonych.

Przeciwnicy rządowej strategii negocjacyjnej w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej podejmą we wtorek próbę przejęcia kontroli nad porządkiem obrad Izby Gmin w celu przeprowadzenia w środę przez parlament ustawy zmuszającej rząd przedłużenia terminu spodziewanego opuszczenia Wspólnoty do co najmniej 31 stycznia 2020.

Według szacunków firmy doradczej Cicero, opozycja powinna wygrać wtorkowe głosowanie większością od trzech do 35 głosów, otwierając drogę do środowej konfrontacji parlamentarnej w sprawie zmiany terminu brexitu. Wśród tych, którzy poprą takie rozwiązanie, prawdopodobnie będzie także co najmniej kilku innych byłych członków Partii Konserwatywnej.

Wielka Brytania powinna obecnie opuścić Unię Europejską 31 października br.

>>> Czytaj też: Jeśli Polska gospodarka utrzyma tempo wzrostu, to dogonimy Niemcy za 21 lat