Fundacja poinformowała na Facebooku, że około godz. 3 w nocy udało się zebrać wszystkie zwierzęta z wyspy i przetransportować je w bezpieczne miejsce. Ewakuację zwierząt utrudniały silny wiatr i opady deszczu.

Według Animal Rescue, miasto stołeczne Warszawa nie umiało wskazać odpowiedniego miejsca, do którego można by przewieźć zwierzęta. Kozy ostatecznie trafiły do gospodarstwa użyczonego fundacji przez jedną z wolontariuszek. "Miasto nie czuło się w moralnym obowiązku pomóc zwierzętom, których połowa, czyli ok. 30 sztuk przypłaciło zabawę miasta w ekologię swoim życiem" - podkreśliła fundacja.

Zdaniem fundacji, scenariusze stołecznych władz polegały albo na pozostawieniu kóz na wyspie, albo na oddaniu ich właścicielowi, który w ocenie Animal Rescue znęcał się nad nimi ze szczególnym okrucieństwem. Żadne z tych rozwiązań nie było dla fundacji do zaakceptowania. Przeciwko właścicielowi kóz, który jest obcokrajowcem, jest prowadzone postępowanie. Mężczyźnie przedstawiono zarzuty znęcania się nad zwierzętami. Nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień.

Dla fundacji problemem okazało się również niezwrócenie przez władze miasta uwagi na to, że w ich projekcie biorą udział zwierzęta, które są niezakolczykowane i nie posiadają numeru stada. Kozy w związku z tym pozbawione były ochrony i nadzoru Powiatowego Lekarza Weterynarii.

Reklama

"Ten błąd ratusza sprawił, że żadne współpracujące z nami gospodarstwo nie mogło ich przyjąć nie ryzykując utraty swojego numeru stada" - wyjaśniła fundacja. Zwierzęta musiały trafić w odizolowane miejsce na okres kwarantanny, a nie mogły wrócić do właściciela ze względu na brak odpowiednich do tego warunków.

W otrzymanym przez Animal Rescue gospodarstwie brakuje m.in. słomy i siana. Fundacja zapowiedziała zbiórkę pieniędzy na pomoc kozom oraz adaptację i utrzymanie gospodarstwa. Informacje na ten temat powinny zostać opublikowane na profilu fundacji na Facebooku.

Animal Rescue zwróciła się do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, aby przy następnym ekoprojekcie miasto postawiło na "bezdomnych z kosami, a nie kozami". "Obędzie się bez cierpienia zwierząt z pozytywnym efektem dla społeczeństwa i ekologii" - dodała fundacja.

Jak zaznaczono w oświadczeniu, szacunek należy się również osobom bezdomnym. "50 zł miesięcznie i parówki jako wynagrodzenie za pracę w tak ciężkich warunkach w projekcie Unijnym Miasta Warszawy to sytuacja kompromitująca wszystkich warszawiaków" - wskazano.

Na wiślanej wyspie znaleziono w niedzielę 12 martwych kóz. Przebywały na wyspie w ramach ekologicznego projektu warszawskiego ratusza. Według Animal Rescue łącznie ze stada liczącego 60 kóz, 30 zostało żywych. Kozy były wynajęte przez ratusz od hodowcy z Dagestanu. Zwierzęta miały wyjadać rosnącą na wyspie trawę, by ułatwić gniazdowanie nadwiślańskim ptakom. Jak informowała Animal Rescue, kóz pilnował na czarno bezdomny, który powiedział, że pozostałe padłe zwierzęta zakopał, a część wyrzucił do Wisły.

W związku z tymi informacjami komunikat wydał Zarząd Zieleni m.st. Warszawy. Jak podał, w sprawie dwunastu martwych zwierząt trwa postępowanie wyjaśniające prowadzone przez różne służby m.in. Powiatowego Inspektora Weterynarii oraz lekarza Lasów Miejskich. Według Zarządu, kontrola w sierpniu na wyspie nie wykazała nieprawidłowości.

"W ostatnim czasie na wyspie wypasanych było ok. 40 zwierząt, w tym ok. 30 kóz. Wstępne badanie weterynaryjne wykazało, że zwierzęta nie są zagłodzone, a ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Nieprawdą jest, że na wyspie znajdują się ciała kilkudziesięciu zakopanych zwierząt, jak i to, że część z nich była wyrzucana do Wisły" - czytamy w komunikacie. Jak dodano, za całodobowy nadzór nad zwierzętami pełną odpowiedzialność zgodnie z umową ponosi wykonawca.

>>> Czytaj też: Rewolucja w rolnictwie: farmy wertykalne pomogą nam przeżyć najbliższe dekady