Ankara oczekuje od Stanów Zjednoczonych, że przystaną na utworzenie zdemilitaryzowanej strefy sięgającej 30 km na wschód od Eufratu, w pobliżu granicy z Turcją. Turcy chcieliby tam przesiedlić część dwumilionowej rzeszy uchodźców, którzy znaleźli schronienie w tym kraju. Oznaczałoby to również wysiedlenie z tego przygranicznego obszaru syryjskich Kurdów zrzeszonych w Ludowych Jednostkach Samoobrony (YPG), które są wspierane przez USA, a przez Turcję uznawane za organizację terrorystyczną.

Przemawiając w sobotę na spotkaniu zwolenników swej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju Erdogan powiedział, że Turcja dąży do "zasilania terenów na wschód od Eufratu fontannami pokoju" i osiedlania się tam uchodźców.

"Daliśmy wszystkim naszym rozmówcom wszystkie ostrzeżenia dotyczące Eufratu i działaliśmy z wystarczającą cierpliwością” - pokreślił turecki prezydent.

Turcja oskarża USA, że działają zbyt wolno na rzecz utworzenia strefy zdemilitaryzowanej, grają na zwłokę i nie chcą podjąć konkretnych działań.

Reklama

Szef tureckiego ministerstwa obrony, gen. Hulusi Akar poinformował w czwartek amerykańskiego sekretarza obrony Marka Espera w rozmowie telefonicznej, że jeśli ze strony USA nie będzie postępu w sprawie strefy zdemilitaryzowanej w Syrii, Ankara zakończy współpracę z tym krajem.

>>> Czytaj też: Rywalizacja USA i Chin zdefiniuje XXI wiek. Europa od tego nie ucieknie i będzie musiała wybrać [OPINIA]