Jak ocenia, Igor Sieczyn, najpotężniejsza osoba w rosyjskim sektorze naftowym, zaufany człowiek prezydenta Władimira Putina i architekt decyzji o wycofaniu się przez Rosję z paktu z Arabią Saudyjską, ograniczającego produkcję, nie był ani trochę zaniepokojony poniedziałkowym spadkiem cen surowca o 30 proc.

"Rosja, uzbrojona w warty 570 mld dolarów kufer rezerw walutowych, zmienny kurs walutowy i gospodarkę, która w znacznie mniejszym stopniu niż kilka lat temu opiera się na kapitale zagranicznym i imporcie, Rosja uważa, że może przetrwać najostrzejszy spadek cen ropy naftowej od 1991 r. dłużej niż konkurencyjni producenci, tacy jak Arabia Saudyjska i - co najważniejsze - amerykański przemysł łupkowy" - pisze "FT".

Amerykańscy producenci ropy z łupków, uzależnieni od wysokich cen i dobrej woli inwestorów do finansowania modelu biznesowego, który wymaga stałych wydatków, byli w ostatnich czterech latach ogromnymi beneficjentami współpracy Rosji z OPEC. W tym czasie produkcja amerykańska wzrosła o ponad 4,5 mln baryłek dziennie, zmniejszając udział Rosji i Arabii Saudyjskiej w światowym rynku. Do lutego tego roku udział USA w światowej produkcji wzrósł o 4 punkty proc., zaś łączny udział Arabii Saudyjskiej i Rosji spadł o trzy, wyjaśnia gazeta.

Jak pisze dalej, odwrócenie tego trendu było głównym celem Kremla, gdy decydował się odrzucić sugestię Arabii Saudyjskiej, by w celu podtrzymywania cen ograniczyć produkcję, a w porównaniu do poprzednich załamań cen na rynku, tym razem Rosja jest dobrze przygotowana.

Reklama

"Od 2015 r., kiedy poprzedni wielki krach naftowy i szereg zachodnich sankcji nałożonych po inwazji Rosji na Krym, miały doprowadzić kraj do recesji, Moskwa zrestrukturyzowała gospodarkę, aby uczynić ją bardziej stabilną i odporną. Węglowodory nadal stanowiły 40 proc. dochodów budżetowych Rosji w 2019 r., a wysiłki dywersyfikacyjne były nieskuteczne. Jednak decyzja Moskwy o postawieniu w ciągu ostatnich sześciu lat stabilizacji ponad wzrostem, głównie kosztem dochodów ludności, oznacza, że Rosja jest w lepszej pozycji do przetrwania obecnego wstrząsu" - ocenia "FT".

Wyjaśnia, że rosyjski poziom opłacalności produkcji spadł do 42 dolarów za baryłkę - z około 100 dolarów za baryłkę 10 lat temu - a kraj przez ostatnie dwa lata osiągał nadwyżki budżetowe. Co najważniejsze, w 2017 r. zaczęto przekierowywać nadwyżki dochodów z ropy do narodowego funduszu majątkowego. Ministerstwo finansów zapewniło w poniedziałek, że dzięki tym rezerwom Rosja może funkcjonować, jeśli ceny przez następne 6-10 lat będą na poziomie 25-30 dolarów za baryłkę.

"FT" zwraca uwagę, że amerykański sektor łupkowy natomiast jeszcze przed załamaniem cen ropy naftowej w tym tygodniu borykał się z trudnościami - z rosnącym zadłużeniem, niezadowoleniem inwestorów, rosnącym ryzykiem bankructwa i perspektywą spowolnienia wzrostu produkcji. To powoduje, że według analityków amerykański sektor łupkowy będzie mieć problemy, nawet jeśli ceny utrzymają się na niskim poziomie przez zaledwie sześć do 12 miesięcy.

>>> Polecamy: Paradoks węglowy w polskiej energetyce. Wydobycie surowca spada, choć zapotrzebowanie się nie zmienia