Największa kanadyjska organizacja Indian, Assembly of First Nations (AFN), ogłosiła w poniedziałek stan wyjątkowy na terenach indiańskich. AFN zrzesza 643 plemiona, a deklarację przyjęto w związku ze świadomością możliwych problemów z opieką zdrowotną.

„Przyznajemy, że rdzenni Kanadyjczycy stoją wobec większego ryzyka zdrowotnego i większych wyzwań ekonomicznych niż większość Kanadyjczyków” - mówił kilka dni temu premier Kanady Justin Trudeau. Jak podkreślała dr Theresa Tam, szefująca kanadyjskiej publicznej służbie zdrowia, jest to efekt wieloletnich zaniedbań opieki zdrowotnej w tych społecznościach i powiązanej z tym większej częstotliwości występowania rozmaitych schorzeń. W związku z epidemią koronawirusa rząd federalny przeznaczył ponad 400 mln dolarów kanadyjskich dla społeczności Indian, Inuitów i Metysów.

Jak wyjaśniał cytowany na portalu publicznego nadawcy CBC Peter Beatty, wódz Indian Kri Peter Bellantyne w Saskatchewan, z powodu sięgających dziesięcioleci zaniedbań w wielu społecznościach nie ma nawet bieżącej wody. „Jak więc mieszkańcy mają często myć ręce?” - pytał Beatty. Indianie zablokowali wjazd na swoje tereny.

Środki podejmowane przez społeczności rdzennych mieszkańców Kanady są zróżnicowane. Licząca 2000 osób społeczność Kri w Waswanipi w północnym Quebecu wystawiła posterunki na drogach, bo wiele osób nadal nie wierzy w zagrożenie koronawirusem. Na terenie Sandy Bay Ojibway w prowincji Manitoba, gdzie mieszka ponad 3600 osób, w sobotę zamknięto drogi dojazdowe, gdy zauważono, że ruch samochodów był duży. W ubiegłym tygodniu zgromadzenie indiańskich wodzów Manitoby wezwało zrzeszone 62 społeczności do zamknięcia wjazdu na swoje tereny i przepuszczanie wyłącznie niezbędnych dostaw.

Reklama

Rezerwaty, gdzie można taniej kupić papierosy i benzynę, są często celem handlowych wycieczek sąsiadów spoza rezerwatów; czasem przez rezerwat można po prostu skrócić sobie drogę. Nie ma jednak czegoś takiego jak strzeżone „granice” rezerwatów i obecnie ta swoboda przejazdu staje się problemem. Portal CBC cytował indiańską wódz Valerie Richer z Atikameksheng Anishnawbek w pobliżu Sudbury (Ontario), która wskazywała, że wiele osób spoza tej społeczności przyjeżdża w poszukiwaniu otwartych sklepów. W rezerwacie sklepy zamknięto, mimo to osoby z zewnątrz nadal przyjeżdżają. „Stanowimy grupę podwyższonego ryzyka, a nasze możliwości reagowania są niewielkie” - powiedziała Richer.

Nieoczekiwanie tradycje mogą ułatwić zakażenie. Np. Indianie Kri w północnym Ontario co roku wiosną polują na gęsi, a traperzy przenoszą się na polowania bardziej na południe prowincji. Organizacje myśliwych i służby medyczne ostrzegły przed polowaniami na południu Ontario w obawie przed przeniesieniem koronawirusa na północ.

W niektórych społecznościach najbardziej narażonymi na kontakt z wirusem są ci, którzy pierwsi niosą pomoc. W rezerwacie Six Nations of the Grand River w pobliżu Hamilton, na zachód od Toronto, kwarantannie poddało się 18 miejscowych strażaków, ponieważ jeden z kolegów poinformował, że mógł zetknąć się z kimś chorym i obecnie czeka na wyniki testów – poinformowano na stronie internetowej rezerwatu. Stan nadzwyczajny wprowadzono tam już w połowie marca.

Działania ostrożnościowe to nie tylko decyzje odizolowanych społeczności. Mieszkający w Quebecu w pobliżu Montrealu Mohawkowie w Kahnawake i Kanesatake zamknęli firmy, tzw. długie domy (dla tradycyjnych ceremonii indiańskich), kościoły. Zamknięto też sklepy z papierosami, by osoby spoza rezerwatów nie przyjeżdżały na zakupy.

Dwa północne terytoria, zamieszkane przez wiele rdzennych społeczności – Terytoria Północno-Zachodnie (NWT) i Nunavut – zamknęły swoje granice dla osób z zewnątrz. Liczące niespełna 39 tys. mieszkańców Nunavut, terytorium w kanadyjskiej Arktyce, dostępne tylko drogą powietrzną, jest jedynym obszarem administracyjnym w Kanadzie, gdzie dotychczas nie było przypadków koronawirusa. NWT z blisko 45 tys. mieszkańców znajduje się na zachód od Nunavut i w sobotę odnotowano tam pierwszy przypadek zakażenia.

W poniedziałek stan wyjątkowy ogłosiły prowincje Ontario i Quebec, podobnie jak liczące 2,7 mln mieszkańców Toronto, największe miasto Kanady. W poniedziałek liczba zakażonych w całym kraju przekroczyła 2 tys. osób, a premier Trudeau zwrócił się do mieszkańców z apelem o pozostanie w domach.

Z Toronto Anna Lach (PAP)